Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Przerwa w związku/zerwanie przez milczenie... ta niepewność mnie dobija... pomóżcie.
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2014-05-29, 23:03   #9
adriatyk
Raczkowanie
 
Avatar adriatyk
 
Zarejestrowany: 2014-01
Wiadomości: 114
Dot.: Przerwa w związku/zerwanie przez milczenie... ta niepewność mnie dobija... pomó

Przyszła mi do głowy dopiero teraz pewna analogia... Może przesadzona, ale... wydaje mi się, że istnieje przynajmniej podobieństwo "mechanizmów". Sytuacja jest bowiem trochę podobna do najgorszego rodzaju możliwej żałoby - po zaginionych (w katastrofie, na wojnach, "ktokolwiek widział", itd).

Oczywiście każda strata jest traumatyczna i powoduje żałobę - czyli ten szczególny czas, w którym możemy się ze stratą pogodzić, możemy ją "przepracować".

Choć trudno takie rzeczy porównywać, to jednak po stokroć gorsze od najdramatyczniejszej nawet straty są sytuacje takie jak choćby ostatnio z zaginięciem samolotu na Pacyfiku. Bliscy "niby wiedzą", że doszło do tragedii, racjonalnie rzecz biorąc - nie powinni na nic liczyć. Ale... ponieważ nie możemy doświadczyć terapeutycznego, oczyszczającego wpływu tego szczególnego rytuału jakim jest pogrzeb - łudzimy się. Nasza podświadomość okazuje się silniejsza niż zdrowy rozsądek, nie pozwala stracić"resztek nadziei". Tylko że w takim przypadku (a przynajmniej w 999 na 1000) ta nadzieja jest nie źródłem pozytywnej energii, a siłą destrukcyjną, nie pozwalającą przeżyć żałoby i zacząć żyć dniem codziennym...

Dlatego podobnie jak niektórzy już wskazywali - jeśli mógłbym cokolwiek doradzić... to dążenie do możliwie szybkiej "konfrontacji". Choć zdaję sobie sprawę, że to może być teraz ostatnie, na co masz chęć (i siły)... Ale jest tym trochę tak, jak z owym symbolicznym momentem, w którym bliscy zaginionych w końcu widzą zamykamy grób - dopiero wówczas mogą przeżyć traumę i rozpocząć proces powrotu (rozpocząć, bo wszystko to trwa jeszcze długo po pogrzebie - ale nie jest już przynajmniej niczym blokowane i może toczyć się swoim naturalnym torem).

Jakkolwiek może to zabrzmieć, jeśli wszystkie inne metody zawiodą, nie zawahałbym się nawet przed najbardziej zdecydowanymi. Jeśli znasz adres, to pojawienie się przed drzwiami z pudełkiem rzeczy nie jest wcale złym pomysłem... To nie będzie w żadnym razie przejaw "desperacji" czy "słabości". Wg mnie taka "konfrontacja" to właśnie najtrudniejsza - a tym samym najodważniejsza decyzja, jaką możesz podjąć.

A gdy już zamkniesz temat...

Cóż, przede wszystkim, pod żadnym pozorem się nie obwiniaj. "Winnym" można być ew. nieporozumień czy problemów - ale nigdy TAKIEGO zakończenia związku. Żadne, nawet największe problemy, nie uzasadniają takiego obrotu spraw.

A co do "potem" - pewnie wiele to nie pomoże, ale jednak napiszę - takie obawy są bardzo częste i powszechne. Absolutnie nie chcę ich przez to w żaden sposób bagatelizować. Chciałabym tylko pokazać, że skoro pojawiają się u tak wielu osób - a jednak większość z nich ponownie tworzy związki - to czyż nie jest to solidny argument, by nie zaprzątać sobie nimi głowy?

Dość pomocny narzędziem - choć nieco zaskakującym i nieoczywistym - może być... lektura niektórych wątków zbiorczych na forum (nie myślę teraz o jakichś konkretnych, ale trochę już ich tu jest, w rodzaju "życie po rozstaniu", itp.). Czytanie o tym, jak wiele osób zderzyło się z traumatycznym rozstaniem (z takich czy innych powodów), miało NIEMAL DOKŁADNIE TAKIE SAME OBAWY... a życie napisało im pozytywne scenariusze, czasami może się okazać najlepszą terapią.

Edytowane przez adriatyk
Czas edycji: 2014-05-29 o 23:06
adriatyk jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując