|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2006-05
Wiadomości: 9 050
|
Dot.: Mamusie Marzec-Kwiecień 2013 cz.7
Cytat:
Napisane przez pani22ka
ups. baty przyjmuję z pokorą 
kiedyś spiszę wszystkie nasze książeczki  ze skalą ocen
co za tym sądzisz o przedszkolach waldorforskich?!
znów adocatus diaboli 
|
czekam na liste chyba tez taka stworze 
a slyszalas o przedzkolach metoda montessori?
ojjj.. o ktorych diablach mowa? 
w ogole to dzisiaj dowiedzialam sie o istnieniu jeszzce jednej metody, i chodzi o NVC - Porozumienie bez Przemocy, metoda Marshalla Rosenberga, oparta na poszanowaniu uczuć i potrzeb każdego człowieka.
Temat wychowania dzieci jest chyba nieskonczony 
---------- Dopisano o 21:52 ---------- Poprzedni post napisano o 21:46 ----------
Cytat:
Napisane przez cathlyn
Ale nie ma znaczenia ile miałam lat. Dla jasności: tak jakby przyszedł do mnie teraz kuzyn i siedzimy sobie z TŻ, a kuzyn mówi: o jakie fajne ... czym by tu naklejki zamienić... fajny obrazek, chciałbym taki mieć. A tż mówi: to weź sobie. Ja: ale mi się ten obrazek podoba. TŻ: ale to tylko obrazek, naucz się dzielić 
Chodzi mi o to, że w takiej sytuacji to każda z Was by powiedziała, że mój TŻ zasługuje na  A w sytuacji matka-dziecko, matka uczy dziecko dzielenia się 
Miałam ostatnio okazję zaobserwować jak moja znajoma oddawała córki zabawki. Byłam u niej z L. i ona zaproponowała, że da L. kilka zabawek, bo jej córka może już nie będzie korzystać. I było tak, że wzięła pudło takich raczej już nieużywanych rzeczy a jej córka wybierała, czy jest coś, co chciałaby L. dać. I niektóre rzeczy dała - jakąś piłkę czy maskotkę, a inne zostawiła, bo jednak nie chciała się rozstać. I to było takie pozytywne, że dziecko mogło samo decyzję podjąć.
Ja staram się nie przyjmować porad od matek "z ulicy". Jak mówiłam, że L. sama nie uśnie to dostałam radę: wsadzić do łóżeczka, popłacze trochę, ale się nauczy.
Więc wszystko z głową - porady od matek - tak, ale nie wszystkich. Porady z poradników - tak, ale najpierw musze przemyśleć czy te rady są dobre.
|
hehehe.. ciekawe ile z nas podzieliloby sie z innymi ulubiona szminka, albo oddalo ot tak swoje kluczyki do samochodu nowo poznanej mamie na placu zabaw 
bardzo pozytywne 
i tu tez sie godze, bo nie nalezy slepo podazac za innymi 
---------- Dopisano o 22:16 ---------- Poprzedni post napisano o 21:52 ----------
Jeszcze wkleje fragment rozmowy z Juulem, dotyczacy chwalenia/nagradzania 
M. Ø.: W naszym społeczeństwie uważa się powszechnie, że dobrze jest nagrodzić dziecko, jeśli zrobi coś dobrego, zamiast karać je, gdy zrobiło coś złego.
J. J.: Nagroda funkcjonuje znakomicie, jeśli chodzi o osiągnięcia, na przykład w szkole. Gdy jednak dotyczy zachowania, jest czymś złym. Kiedy stosujemy kary i nagrody, dziecko ma skłonność do robienia tego, co się opłaca. Trudno jest mu wtedy kształtować własną osobowość, bo uczy się jedynie odczytywania sygnałów płynących od dorosłych. Poznaje swoich rodziców i wie, kiedy są zadowoleni, a kiedy nie – ale o sobie samym dowiaduje się niewiele.
Jednak czym innym jest chwalenie, a czym innym dawanie osobistego przesłania. Istnieje duża różnica między stwierdzeniem: „O, jaki jesteś zdolny”, a zdaniem: „O, jak się cieszę, że sobie z tym poradziłeś”. „Zdolny” to ideał – definicja tego, jakim powinno się być. Gdy tak mówimy, dzieci sądzą, że w życiu chodzi o to, by być zdolnym – i że nie jest takie ważne, jak nasze działania wpływają na innych. Jest to przekonanie bardzo aspołeczne, bo oznacza, że wszystko ma się kręcić wokół osiągnięć i hierarchii. Rodzice muszą zadać sobie pytanie, czy zamiast takich pochwał są w stanie skierować do swoich dzieci bardziej osobiste przesłanie.
M. Ø.: W związku dwojga ludzi często lepiej otrzymać potwierdzenie, że jest między nami jakaś chemia, niż być po prostu chwalonym. Osobiście wolę usłyszeć, że dobrze jest ze mną być, niż że jestem ładna i zdolna. Myślisz, że dzieci odczuwają to tak samo?
J. J.: Oczywiście. Uważam też, że nie powinno się chwalić dziecka za rzeczy, które są całkiem naturalne – na przykład za to, że samo siada na nocniku. Tymczasem wielu rodziców właśnie w ten sposób wyraża swoją miłość. Zachęcam ich do znajdowania innych słów. Pochwała wzmaga wydzielanie endorfiny, hormonu, który powoduje krótkotrwałe uczucie szczęścia lub zadowolenia. Tak samo jak, na przykład, kupowanie. Ono też daje krótkotrwałe zadowolenie, od którego można się uzależnić. Wtedy dziecko zaczyna marudzić, domaga się pochwał i przez cały czas chce być w centrum zainteresowania.
M. Ø.: Czy to oznacza, że zamiast mówić, iż dziecko jest zdolne, bo umie rzucać piłką, mam, na przykład, powiedzieć: „Widzę, że świetnie się bawisz”?
J. J.: Tak. Dajesz wtedy dziecku coś bardzo ważnego, dzięki czemu będzie mu łatwiej mówić o swoich uczuciach. Sztuka życia w rodzinie polega na tym, by uczucie miłości umieć przełożyć na pełne miłości zachowania. Małe dzieci uwielbiają być chwalone, a ten, kto chwali, też natychmiast zyskuje zadowolenie. Dlatego uważa się, że ma to głęboki sens. Jednak wystarczy sprawdzić, jak to działa z dorosłymi. Dobrym sprawdzianem jest powiedzieć swojemu partnerowi to samo, co mówi się dziecku. Gdyby moja żona codziennie chwaliła, jakim to jestem zdolnym kucharzem, to straciłbym apetyt. Czymś zupełnie innym jest, kiedy mówi, że bardzo się cieszy, iż umiem gotować. Jest to osobista informacja, która umacnia naszą relację, a mnie daje ochotę, by dalej to robić.
M. Ø.: Co zatem dzieje się z dzieckiem, które jest za bardzo chwalone? Bo trochę chwalenia jest chyba dozwolone?
J. J.: Oczywiście. Pochwały wiążą się z osiągnięciami dziecka: w szkole, w sporcie czy w grze na jakimś instrumencie. W takiej sytuacji nie czynią szkody, jeśli pominąć przesadne albo bezkrytyczne zachwyty, które nijak mają się do umiejętności dziecka. Jednak w ostatnim czasie chwalenie dzieci stało się stereotypowym sposobem wyrażania miłości przez rodziców. Pochwała sprawia przyjemność przez to, że pobudza działanie endorfiny, ale nie wzmacnia relacji między rodzicami i dzieckiem, bo w ten sposób tylko jedna strona wystawia drugiej dobre oceny. Jest to więc relacja asymetryczna. Zamiast tego lepiej użyć języka osobistego i powiedzieć na przykład: „Bardzo się cieszę, że cię widzę”.
Obecnie pochwały są często stosowane jako świadoma manipulacja w celu wykształcenia u dziecka zachowań, jakie dorośli lubią. Jednak prowadzi to często do wychowywania bardzo niepewnych siebie młodych ludzi, zresztą również dorosłych, którzy są uzależnieni od pozytywnej oceny otoczenia. Muszą potem z trudem budować w sobie zdrowe poczucie własnej wartości.
Jeśli jedynym powodem pochwały jest przesłanie dziecku czegoś w rodzaju miłej pocztówki, to żadna szkoda mu się nie stanie. Ale też nie powie mu to niczego szczególnego o tobie. Moim zdaniem, z uczuciowego punktu widzenia nie jest to najlepsze rozwiązanie. Radziłbym, by rodzice zastanowili się tutaj nad kilkoma kwestiami. Dlaczego chwalę? Co chcę osiągnąć? Czy zamiast tego nie mógłbym powiedzieć czegoś bardziej osobistego?
Przede wszystkim należy jednak pamiętać, że pochwała nie buduje u dziecka poczucia własnej wartości. Jeśli rodzice i otoczenie zachowują się tak, jakbyś był mistrzem świata we wszystkim, to kiedy znajdziesz się w prawdziwym świecie, możesz doznać szoku. Bo tam przecież znajduje się mnóstwo innych mistrzów świata. Nagle otacza cię tłum ludzi, którzy w swoich rodzinach byli numerem jeden. Rodzice, którzy w ten sposób hodują dzieci, oddają im niedźwiedzią przysługę, bo one później nie potrafią zaakceptować, że życie może sprawiać ból, że człowiek może być rozczarowany i zły. Są jak pianiści, którzy w fortepianie akceptują tylko białe klawisze. To straszna sytuacja, która czyni z dzieci uczuciowe kaleki. Wielu dorosłych, którzy wychowywali się w takich rodzinach, sądzi, że powinni się rozwieść, gdy tylko w małżeństwie pojawią się pierwsze konflikty.
M. Ø.: Ja dorastałam w latach siedemdziesiątych. W dzieciństwie często słyszałam, że jestem zdolną i bystrą dziewczynką. Kiedy pojawiła się ta forma komunikacji?
J. J.: Gdzieś na początku lat sześćdziesiątych. Wówczas dostrzeżono, że zbyt wiele krytyki – i w ogóle krytyka jako taka – zostawia negatywne ślady w psychice dziecka. Dzieci przyjmują krytykę bardzo osobiście. Uznano więc, że skoro krytyka jest zła, to dobre musi być jej przeciwieństwo – pochwała. Owszem, jest to zgodne z prawdą, jeśli pochodzi ona od mentora lub przewodnika. Kiedy piszę książkę, oczekuję od bliskich i współpracowników zarówno krytyki, jak i pochwał. Chodzi bowiem o to, by powstał możliwie jak najlepszy produkt. Zresztą dla dorosłych pochwała jest znacznie mniej niebezpieczna niż dla dzieci.
I jest też o wiele mniej niebezpieczna, jeśli dzieci otrzymują ją od innych – nie od rodziców. Rodzice, chwaląc dziecko, kształtują jego rozumienie wartości. Pokazują mu, co jest na tym świecie wartościowe. Interesujące, że dzieci rzadko kopiują takie zachowania rodziców. W przedszkolu, na przykład, nie słyszy się prawie nigdy, żeby dzieci nawzajem się chwaliły.
M. Ø.: Mógłbyś podać mi jakieś przykłady, jak powinnam rozmawiać z dzieckiem, unikając pustych pochwał?
J. J.: Zamiast mówić: „Jaki jesteś zdolny” lub „Tym razem nie wykazałeś się bystrością, bo na sprawdzianie poszło ci kiepsko” – możesz powiedzieć: „To wielka radość patrzeć, jak świetnie sobie radzisz” albo: „Jestem rozczarowana. Miałam wrażenie, że w szkole idzie ci dobrze, a niestety, tak nie jest. Co się dzieje?”. Okaż zainteresowanie, zapytaj o przyczyny, a nie tylko stwierdzaj, że dziecko jest takie lub inne. Ważne, żeby nie przyklejać dziecku etykietek, czyli nie ograniczać się do konstatacji na temat tego, jakie ono jest lub nie jest.
Ja sie czyta i czyta coraz wiecej na ten temat to nabiera to wszystko coraz wiecej rumiencow 
jednak wycinanie malenkich fragmentow nie ma wiekszego sensu (fragment, ktory wkleilam kilka dni temu), bo dopiero w wiekszym formacie go zyskuje, w najwiekszym musi porazac 
i zaczynam sie zastanawiac, gdzie ta zarzucana obojetnosc wobec braku pochwal i RB, o ktorej bylo wspomniane - jedno wiem, ksiazki musze przeczytac, bo chetnie bede miala zdanie na ten temat
Edytowane przez Moderna
Czas edycji: 2014-06-08 o 22:24
|