[julka_25]

Cześć,

piszę, bo chcę się poradzić w pewnej sprawie.
Otóż, weszłam w relację z pewnym chłopakiem i od początku była ona dość zawikłana.
Na początku mieliśmy okres wielkiej fascynacji sobą; spędzaliśmy ze sobą sporo czasu, rozmawialiśmy, pisaliśmy na fb itp. Wszystko potoczyło się bardzo szybko. Z tym, że ani nie staliśmy się parą ani on nie zachowywał się jak przyjaciel... Bywał zazdrosny, potrafił być nieprzyjemny, gdy spędzałam czas z kimś innym, a nie z nim, doszło do tego, że zaczęłam się tłumaczyć ze wszystkiego, chociaż przecież nie miałam takiego "obowiązku".
Zaczęły się kłótnie, potem próby pogodzenia się i tak w kółko. Jestem osobą dość ugodową, więc dziwiłam się, że w ogóle potrafię aż tak gwałtownie wyrażać uczucia. Kilkukrotnie podjęłam z nim próbę rozmowy na temat naszej relacji. No i właśnie: ON NIE POTRAFI JEJ NAZWAĆ.
Kiedy kogoś nowego poznaję i zaczynam się nastawiać na zmianę statusu z singla na osobę w związku, on zaczyna znowu starać się o zacieśnianie relacji. Wtedy nagle zaczynamy wychodzić razem, kupuje mi drogie prezenty itp.
Jestem nim zafascynowana, nie potrafię obojętnie reagować na jego zachowanie. A kiedy pytam, o co chodzi i jakie ma oczekiwania, nie potrafi się jasno określić.
Jestem strasznie zamotana. Nie jesteśmy przyjaciółmi, nie jesteśmy parą... Tyle rozmów na ten temat przeprowadziłam i nic z tego nie wyszło. Już dwa razy odchodziłam, usuwałam się z jego życia, żeby dać mu szansę na przemyślenia i za każdym razem prosił o kolejną szansę. Szansę na co? Nie wiem.
Niepokoi mnie też, że coraz częściej rozmawia ze mną o seksie. Nie jestem osobą zainteresowaną układami opartymi tylko na seksie. I on o tym wie.
Potrzebuję trzeźwej oceny sytuacji, bo sama nie ogarniam.