Kurczę, ostatnio coś takiego złapałam.
Już od 2 tygodni zmagam się z cholernym zapaleniem przymieszkowym okolic bikini. Podejrzewam, że mogło wziąć się od zastosowania (po raz pierwszy) kremu Bielenda Vanity awokado, który tak wszyscy chwalą na KWC. Tylko, że krem zastosowałam około miesiąca temu, a zapalenie wyszło po jakimś czasie, więc nie wiem już, czy to od maszynki (którą używam zazwyczaj) czy od kremu.
Zastanawiam się teraz nad alternatywą, bo pani dermatolog trochę mnie załamała (starsza pani doktor) stwierdzeniem, że w zasadzie to powinnam się "tam" przestać depilować, bo po coś te włoski są potrzebne itd.
ja tymczasem nie wyobrażam sobie nie być tam gładka, zwłaszcza w lecie.
No i wpadłam na pomysł pasty cukrowej. Czy ktoś sobie robił brazylijską depilację pastą? Czy to mocno boli?
a jak z zapaleniem? Jeżeli krostki już prawie "przygasły", to chyba można pomału decydować się na zabieg? Dodam, że nie odważyłabym się tak jak Wy zrobić tego sama, raczej wybrałabym się do kosmetyczki
Może macie jakiś sprawdzony gabinet kosmetyczny w Poznaniu gdzie ktoś mi coś takiego zrobi fachowo?