Cześć dziewczyny! Mam dość wstydliwy problem o którym nie mam z kim pogadać, a że na tym forum wypowiadają się osoby które uważam za mądre i doświadczone, postanowiłam poradzić się tu.
Mam 19 lat i nigdy nie miałam chłopaka, niby ok, jestem jeszcze młoda i wszystko przede mną, nie przeszkadza mi to za bardzo. Mam sporo znajomych, zainteresowań, lubię sport, teraz mam wakacje więc ciągle gdzieś wyjeżdżam, dni mam dość wypełnione zajęciami. Większa część moich znajomych to faceci więc kontaktu z nimi mi nie brak.. oprócz tego właśnie czysto fizycznego. I zaczyna mnie to już strasznie męczyć, nie mogę się odgonić od myśli o seksie itp., wiem że jeszcze w tym wieku świrują hormony i tak dalej, no ale bez przesady...

Nie mogę się skupić na innych rzeczach, często płaczę przez to, czuję się smutna, sfrustrowana. Ostatnio poszłam na spotkanie z pewnym chłopakiem (koleżeńskie), on ciągle nawijał, starał się mnie rozśmieszyć itd a ja tylko modliłam się w duchu aby spróbował mnie dotknąć, pocałować, chociaż nic a nic do niego nie czuję... Ogólnie dość często łapię się na tym że zaczynam kleić się do kolegów, na siłę szukać kontaktu fizycznego z kimkolwiek, zawsze jest mi później tak wstyd i czuję się taka żałosna i wszystko się zapętla. Nie wiem jak sobie z tym radzić, czuje że odbiera mi to radość z życia i nie wyobrażam sobie abym miała tak spędzić kolejne miesiące. Nie mogę usnąć wieczorem, jestem rozdrażniona ciągle, zazdrość mnie zżera jak patrzę na przytulające się pary. Ostatnio na koncercie jakiś obcy chłopak przytulił mnie i były to najpiękniejsze sekundy w moim życiu od dawna, chciałabym ciągle się tak czuć.
Macie jakieś pomysły jak sobie z tym radzić? Przeczekać? Dodam że mam tak już od dawna... plus jakaś nadmierna chyba fascynacja płcią przeciwną

Błagam, poradźcie mi coś bo się wykończę chyba
