2014-08-16, 12:34
|
#3379
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2009-11
Lokalizacja: Niemcy
Wiadomości: 4 056
|
Dot.: Sierpniowe maluchy opuszczają brzuchy. Mamy sierpniowe 2014 część VI
[1=a6594ed1feebe4acee52c55 875557823d72aa50e_6074d10 4093b7;47722297]Hej!
Witam się po dłuższej przerwie. Na bieżąco czytam forum na telefonie, ale ciężko mi konstruktywnie odpisywać :p
Zacznę od opisu porodu. Ku pamięci potomnych 
Wszystko zaczęło się we wtorek o 23:30. Leżałam już w łóżku kiedy poczułam takie pyknięcie. Wiem, że dziewczyny wspominały, że zdarza się takie coś przed odejściem wód płodowych, więc szybko poleciałam do kibelka. Nic nie poleciało, więc niepocieszona wróciłam do łóżka.
Dziesięć minut później poczułam pierwszy skurcz - mega bolesny i długi, bo trwał około 30-40 sekund. Polecialam do łazienki, bo nie mogłam uleżeć i po 10 minutach poczułam kolejny mocny skurcz. Już wtedy czułam, że akcja chyba się szybko rozwija. Przed północą zaczęłam już dzwonić do męża, bo niestety był na nocce w pracy Zanim do mnie oddzwonił, skurcze miałam już co 7 minut. Stwierdziłam, że nie będę na niego czekać (mój mąż ma z pracy 40km, więc byłby na minimum 40 minut) i zadzwoniłam po rodziców.
Na porodówce i izbie przyjęcie mega dużo formalności, ale dzielnie podreptałam z spakowaną torbą pod pachą na porodówkę. Niestety miałam okazję poznać co to są bóle krzyżowe i kiedy położna sprawdzała puls młodego nie mogłam uleżeć na kozetce. Wreszcie zadzwoniła po lekarza, który mnie zbadał i stwierdził pełne rozwarcie  :brzyda l:
Potem poszło szybko, bo za chwilę zabrali mnie na salę porodową. Mąż dojechał w ostatniej chwili do szpitala. Dosłownie czekał pod drzwiami pięć minut i już go poprosili na salę.
Niestety słabo wspominam drugą fazę porodu. O ile pierwsza mi zleciała ekspresowo, to przy parciu okazało się, że młody jest wysoko i miałam problem z parciem. Praktycznie nie czułam skurczy. Dopiero jak podali mi kroplówkę po 3 parciach urodził się Franio Na sali porodowej spędziłam tylko 50 minut.
Skrót dla dziewczyn czekających na poród (bo pewnie każda z was wypatruje już jakiś objawów u siebie ):
1. Czop mi odchodził już od trzech tygodni, ale we wtorek o 7 rano odszedł jego krwisty kawałek , a w środę o 2:35 urodziła, więc nie minęły 24h.
2. Szycie nie bolało, tak samo jak nacięcie. Najwyraźniej byłam dobrze znieczulona (Inna historia jak mnie ten lekarz-rzeźnik zszył, ale oszczędze wam szczegółów)
3. Od kilku dni przed porodem odczuwałam kłucie i pobolewanie bardzo nisko, ale myślałam, że młody zaczyna na coś uciskać 
4. Brzuch miałam do samego porodu bardzo wysoko, więc jego opuszczenie nie jest regułą :p
5. Młody wg USG w poniedziałek miał mieć 4300 gr, a w środę urodził się z wagą 3760 gr.[/QUOTE]
No to widzę kolejny raczej pozytywny poród nie licząc boli krzyżowych i lekarza rzeźnika
|
|
|