|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2012-05
Wiadomości: 6 348
|
Dot.: Bezdzietne z wyboru / Nie chcę mieć dzieci cz II
dobra, chyba już poogarniałam sprawy służbowe 
na dzieci udawało mi się nie trafiać 
w mieścince, gdzie nocowaliśmy dzieci było bardzo malutko, na plażach, które odwiedziliśmy - również nie wiem, czy to kwestia regionu, czy okresu wakacyjnego, ale narzekać nie mogę 
jedyne miejsce, gdzie dzieci dały mi nieźle w kość, to lotnisko i samolot 
borze liściasty, nie dość, że walczyłam ze swoim potwornym stresem, to jeszcze przy bramkach prowadzących już bezpośrednio na lotnisko kisiłam się z dzieciakiem, który przez bite 35min wył (inaczej nie da się nazwać), że chce wracać do Polski matka mu odpowiadała, że przecież wracają, czekają na samolot i finito, a ten dalej swoje. krzyczał, wył, tupał - wszystko w melodię "bo ja chcę wracać". słuchawki z muzyką na full nie były w stanie go zagłuszyć 
podejrzewam, że gdybym ja sobie zrobiła koncert na cały regulator z jakiegoś grającego sprzętu, od razu ktoś poczułby się zobowiązany do zwrócenia mi uwagi wyjące dzieci i ich rodzice mają ciche przyzwolenie na robienie wokół siebie szumu kurde, rozumiem 5-10-15min, ale ponad pół h?
wierzcie mi lub nie, ale wsiadając do samolotu nie tylko ja z mężem wybierałam miejsca jak najdalej od tego dzieciaka. inny pan zaoferował się nawet, że będzie go trzymał za nogę za oknem 
w samym samolocie też kosmos, zwłaszcza przy podchodzeniu do lądowania. sama zniosłam to dobrze, ale mąż narzekał bardzo na ból głowy i uszu. mogę sobie wyobrazić, co czują te małe dzieci i nie do końca wiem, po co rodzice zabierają je ze sobą w podróż samolotem, skoro doskonale zdają sobie sprawę, jak ich dzieci je przeżywają? tyle wrzasku, histerii nie słyszałam nigdy naraz. naprawdę nie liczy się wtedy bardziej komfort dziecka niż własny? rozumiem, że samolot jest wygodniejszy/szybszy/tańszy, ale gdybym miała dziecko i wiedziała, jaki to dla niego dyskomfort, wybrałabym inny środek transportu
PS: OYE, nie mam na myśli podróży nad oceanem - wiem, że wtedy nie da rady inaczej, no chyba, że promem. mam na myśli miejsca, do których można się dostać inaczej niż samolotem
|