2014-08-20, 20:27
|
#14
|
Wizażowy Kot Igor
Zarejestrowany: 2012-08
Lokalizacja: po drugiej stronie lustra
Wiadomości: 17 524
|
Dot.: Dysgrafia, dysortografia...
Cytat:
Napisane przez anetka_m
Co myślicie o tych przypadłościach? Na forach internetowych bardzo często można sie spotkać z publicznym linczem na takich osobach. Czy dla Was taka osoba tez jest totalnym nieukiem i debilem? Przepraszam za mocne słowa, ale prowadzę zażarta dyskusje na jednym z for internetowych. Obstałam na nim za osobą z taka przypadłością , oto co mnie tam spotkało:
- Dysgrafia? - kiedyś to się nazywało nieuctwo, albo bardziej dosadnie - debil -
- dla niewtajemniczonych - taki stopień upośledzenia (skoro nie można
przyswoić elementarnej wiedzy).
- Kobieto, to współczesna psychologia i Tobie podobni wymyślili dysgrafię itp.
bzdury by usprawiedliwić głupotę i tępotę tych, którzy mają aspiracje większe
od rozumu.
-Podejście mam jak najbardziej prawidłowe. Nie przyszło Ci do głowy
powalczyć z przypadłością zamiast się nią chełpić?
- Fakt. Wprawdzie nie powinno się wytykać błędów na forach, ale niektóre
wypowiedzi to istne miazmaty ortograficzne...
Tym bardziej mnie to dziwi, że w dobie powszechnej dostępności internetu,
słowników online, itp, na końcu pojawia się tylko podpis "sorki za błędy"... 
|
Samo zjawisko istnieje. Oczywiście. I nie jest ono wydumane ani wymyślone.
Dlaczego spotkałaś się z taką reakcją? Po prostu dlatego, że bardzo często poradnie usprawiedliwiają zwyczajne lenistwo i zaniedbanie lub niski iloraz inteligencji wydając masowo orzeczenia o stwierdzonej dysleksji. Bo tak najprościej. I dla poradni i dla ucznia i jego rodziców i dla szkoły. Szkoła po prostu "dostosowuje wymagania edukacyjne do możliwości ucznia"- co w praktyce oznacza, że uczeń przepychany jest z klasy do klasy i problem się rozwiązuje. Uczeń i jego rodzice traktują takie orzeczenie jak "glejt żelazny", ktorym machają nauczycielowi, który od ich dziecka wymaga jakiejś pracy. Zwykle pod koniec roku szkolnego, przy klasyfikacji. Jednocześnie nikt nie egzekwuje od ucznia (bo nie ma kto) wykonywania innych zaleceń poradni, jakim jest wykonywanie specjalnych ćwiczeń, chodzenie na zajęcia łagodzące problem. Bo ani poradnia ani szkoła nie organizuje takich zajęć. Poradnia-bo nie ma kasy a szkoła-bo nie ma kasy na zatrudnienie specjalisty.
Tak więc wszyscy się przyzwyczaili do usprawiedliwiania dysleksją wszelkich problemów. Dlatego denerwuje to większość ludzi. Głowę daję, że gdyby orzeczenie o dysleksji "szło" za człowiekiem w aktach od podstawówki do chwili, gdy będzie się ubiegac o pracę, liczba "dyslektyków" zmalałaby o 9/10. A 1/10 będą to prawdziwi dyslektycy i nimi można by się zająć.
Tymczasem dyslektyk to nie oznacza : "głupi i niewyuczalny". Przeciwnie, Einstein był dyslektykiem. Churchill był dyslektykiem. Dysleksja nie ma nic wspólnego z ilorazem inteligencji.
|
|
|