|
Dot.: Styczniowe mamusie 2015, cz. III
ja przed ciążą samotne weekendy spędzałam z butelkami wina. Wieczór i zimne wino. Owszem piłam dużo. Zaszłam w ciążę, jeszcze nie wiedziałam, że jestem w ciąży a na wino nie mogłam potrzeć. Alkohol jest dla mnie teraz najgorszą rzeczą jaka może istnieć. Ale na Słowacji jak byliśmy to piwa musiałam się napić bo myślałam, że oszaleję. Wypiłam jednego łyka, pyszne, wypiłam drugiego, obrzydliwość. A ostatnio tak za mną chodziło zimne białe wino, że myślałam że oszaleję. Różowe mam ciągle w lodówce, ale nawet przez myśl by mi nie przeszło by wypić nawet małego łyczka, jak czuję alkohol to mi się nie dobrze robi.
Z dzieckiem wiem że wszystko jest w porządku, ale każda z nas ma jakieś obawy, toż to normalne.
|