Ja pamiętam, jak szwagierka synka małego położyła do łóżeczka, my usiadłyśmy spić kawkę, a kot wskoczył do łóżeczka i tym swoim odbytem pocierał się o twarz małego

zanim ona to zobaczyła to chwila minęła, podbiegła i go odgoniła, zaczęła małego myć itd... ale jakoś od tamtej pory koty wzbudzają u mnie obrzydzenie, ale takie małe kiciusie lubię

nie toleruję przemocy wobec zwierząt i też nie raz się zryczałam jak się słyszy o tych koniach maltretowanych, czy jak ktoś psa przywiąże do drzewa i zostawi, albo jak dzieciaki kota maltretują dla zabawy
jeszcze mnie to wkurza, jak ktoś mówi, że pies niegroźny, nie gryzie, z dziećmi chowany, a później jednak chapnie...
zwierzaki lubię, ale na podwórku, a nie w domu...

szału bym dostała, jakby mi sicha latała po podłodze, albo raczkującemu dziecku by się przykleiła do rączek
a mi się zachciało knedli z truskawkami, śmietaną, cukrem i cynamonem

zaraz mi mąż podrzuci
