Miałam taki okres czasu, gdzie moje włosy przypominały szczotkę do wc i tak dalej...
Najgorszy był czas, kiedy wzięło mnie na zmianę koloru włosów, a nie znałam się na odcieniach farb do włosów. Na średni blond położyłam ciemny brąz, bo myślałam, że wyjdzie mi wtedy jasny (nie wiem, dlaczego tak myślałam).
Wyszedł czarny. A potem ryk przez dwa tygodnie i mycie włosów po kilka razy dziennie, płukanie w rumianku i inne cudowne zabiegi.
Po tym czasie postanowiłam zrobić dekoloryzację, po której nosiłam złoto- miedziano- rude włosy, spuszone jak u pudla i ciągnące się jak guma.
No więc dalej, jedziemy z tym koksem. Zaczęły się oleje na włosach, żółtka jaj, odżywki, maski i inne cuda. Musiałam podciąć też włosy.
Jakoś cudem odratowałam te włosy, ale kolor został. No więc nałożyłam na ten rudy czekoladowy brąz, a później ciemny blond i zostałam przy tym kolorze, a gdy zbadł to wracałam do swojego naturalnego koloru.
Że ja jeszcze mam włosy, to cud. Nigdy więcej samodzielnego farbowania i robienia rzeczy, na których się nie znam.
