Hej kochane moje 

Jestem. Wiem, że dawno się nie odzywałam, ale przepraszam... Po historii 
Michasi (mocno Cię przytulam 

) jakoś nie mogę 

 wstrząsnęła mną okropnie, na dodatek mąż mnie nakrył jak ryczałam nad kompem 

 powiedział, że mam teraz takich rzeczy nie czytać i wiem, że ma sporo racji, bo okropnie wszystko przeżywam 

 Od tamtej pory schizy i lęki, nawet sobie nie wyobrażacie...
Mam nadzieję, że się na mnie nie pogniewacie jak odezwę się dopiero po porodzie 

Oczywiście gdyby coś się działo to będę pisać, do 
Reni np. 
 
Do szpitala na szczęście nie poszłam, choć torba była spakowana (może to dzięki temu 

). Łożysko podniosło się z 13mm na 28mm 

 i ginka powiedziała, że w takim wypadku nie mam co leżeć w szpitalu. Ale od ok. 37 tyg. położy mnie już na poród, bo powiedzieliśmy, że bardzo nam zależy na rodzeniu warszawie, a to jednak daleko. Zostało nam więc jakieś 5-6 tygodni. Ogromny plus to taki, że nareszcie mój mąż zauważył, że to już mało czasu 

 i sam zapowiedział, że w przyszłym tygodniu trzeba kupić resztę wyprawki. 
Tylko imię nadal nie wybrane 