Nie no, takiego panieńskiego to mogłabym mieć

Mi tam po prostu wyjście na tańce się marzy

Wszystkiego innego mogłoby nie być.
To teraz pytanie za sto punktów. Głupia ja wyrzuciłam ze świadomości, że mam suknię w odkrytymi ramionami i latało mi w co się ubieram przez ostatnie miesiące. Generalnie ja nie z tych co chodzą się byczyć na plaży i tyle co słońce złapało mnie jak po mieście chodziłam to tak opalenizny trochę złapałam. Złapałam niewiele, ale jednak widać trochę takie trójkąty od sukienki letniej (nie tak mocno jak np. ramiączka po całodniowym opalaniu na plaży, ale jednak trochę się odznacza). Ślub za miesiąc i 2 dni
No i teraz nie wiem co ze sobą zrobić.
Ostro peelingować się przez następny miesiąc żeby choć trochę to z siebie zedrzeć (da się w ogóle)?
Solarium? Nigdy nie byłam, więc nie wiem z czym to się je. Jedna wizyta starczy? Na ile w ogóle się chodzi żeby się nie wiadomo jak opalić a jedynie jakoś to wyrównać? Bo na opaleniźnie mi nie zależy tylko na pozbyciu się śladów.
Solarium natryskowe? To się podobno tylko kilka dni trzyma i jak porobią się zacieki to dramat będzie jeśli pójdę 3 dni przed ślubem a tu taka kicha.
Samoopalacz? Nigdy nie używałam dziadostwa, nie wiem jaki dobry i czy nie będę wyglądać jeszcze tragiczniej.
Jest jakieś inne wyjście?
... ratunku?

Tak, wiem, bolerko. Mam, ale nawet się nie łudzę że przesiedzę w nim na weselu dłużej niż godzinę.