Rozeznanie
Zarejestrowany: 2010-11
Lokalizacja: Polska
Wiadomości: 783
|
Monsieur...
Cześć Dziewczyny,
Piszę do Was, bo sama sobie kiepsko radzę z tym, co obecnie kotluje się w mojej głowie (stamtąd przepływa do brzucha, a potem z powrotem...).
Przypadek, na pierwszy rzut oka, beznadziejny. Choć sam facet - chyba cudowny. No właśnie - chyba. Nie wiem, czy się w to pakować. Nie wiem, czy warto, czy nie skończę ze złamanym sercem. A jeśli tak, to czy znowu się będę zbierać z tego całe wieki.
Ale od początku.
W lipcu poznałam faceta. Późno w nocy, w pubie, zauważyłam go od razu. Chodził i uśmiechał się do wszystkich, był rozesmiany i radosny, choć był tam sam, bez znajomych, uśmiechem obdarzal obcych ludzi. Ten pub, jako ze jest bardzo ciasny i zatloczony, bardzo sprzyja socjalizowaniu sie... Miałam jakąś intuicję, że pan nie jest Polakiem. Może przez jego wiek? Może przez styl ubierania? Pan był na oko około 10 lat ode mnie starszy, a ja mam lat 28. Ma wielkie zmarszczki koło oczu, od tego uśmiechania się. Jak się pozniej okazało, jest starszy o 12 lat.
Wraz z moim znajomym zagadnelismy go, zaciekawieni i przyciągnięci jak magnes jego pogodą ducha i optymizmem. Pan, nazwijmy go P., okazał się przesympatycznym Francuzem.
Spędziliśmy z nim i znajomymi cudowną noc, pełną śmiechu i zachwytu życiem. Mieliśmy się spotkać następnego wieczoru w tym samym miejscu, ale ostatecznie ja przespalam wieczór, a wspólni znajomi poszli ostatecznie gdzie indziej. I tym sposobem pomyślałam, że nigdy już P. nie spotkam. Dawno żaden człowiek tak mnie nie zaciekawil. Nie myślałam o nim jako o mężczyznie, nawet bym nie śmiała. Zresztą nie podrywal mnie. Po prostu okazywał mi duży szacunek, taki już był. Byłabym zaszczycona mogąc mieć go w kręgu swoich znajomych, bo spędzanie z nim czasu było dla mnie jak święto. Był momentami wariatem, komediantem, czasami bardzo zmysłowy, mial wspaniala swiadomosc swojego ciala - prawie caly czas chodzil boso po trawie - z jakims trudnym do opisania wdziekiem - naturalny, bez kompleksów, dojrzały.
Po paru dniach kolega z imprezy odezwał się do mnie. Napisał, że P. pyta o mój numer - nie był pewien, czy może go przekazać. Ucieszylam się. Serce zabiło mi mocniej.
Parę godzin później dostalismy wszyscy maila od P. - ze zdjęciem będącym wspomnieniem imprezy i z życzeniami miłego dnia.
Odpisałam mu. Pogodnie, entuzjastycznie. zaczelismy wymianę maili. Okazało się, że mogę mu doradzić w pewnym projekcie. Zaprosił mnie do siebie do atelier. Rozumialam, że to za tym zaproszeniem stoi dobra energia towarzyska i 'biznesowa' ale nic więcej. Momentami dopatrywalam się typowej chemii w tych mailach, ale zaraz wracalam na ziemię, przypominajac sobie, że on po prostu jest bardzo miły.
Gdy weszłam do jego atelier kolana mi się ugiely, bo okazało się, że mamy bardzo podobny gust estetyczny, oboje lubimy surowe kolory, proste formy, etc.
No i ten jego uśmiech...
Rozmowa przebiegła bardzo sympatycznie, powiedział, że ogromnie mu pomagam, bo właśnie tej wiedzy na temat polskiego rynku mu brakuje. Jednak przez dobrą godzinę rozmawialiśmy tylko o pracy. Dopiero później zapytał, czy nie znalazłabym jeszcze trochę czasu, bo byłby szczęśliwy, gdybym zjadła z nim kolacje. Oczywiście znalazłam czas... 
W restauracji zachwycił mnie po raz kolejny swoimi manierami.
A gdy zaczęliśmy rozmawiać o naszym zainteresowaniach... oboje zamarlismy. Okazało się, że uwielbiamy te same książki, reżyserów, ze mieliśmy bardzo podobne doświadczenia dot. życia intelektualnego. Chyba oboje nie planowaliśmy, że tak to się potoczy. Pod koniec spojrzał na mnie i powiedział: czy zdajesz sobie sprawę, jak niesamowitą kobietą jesteś?
Później odwiozlam go do domu, pocałowal mnie. Wróciłam do domu skolowana.
Tuż po naszym spotkaniu udał się w podróż po Europie. Wyjechal jeszcze tej samej nocy. Powiedział, że wraca 8 sierpnia i ze bardzo chciałaby się ze mną spotkac po powrocie.
Czekałam na ten 8 sierpnia jak małe dziecko. Jednak gdy nadszedł, P. się nie odzywał. Było mi przykro, ale jakoś to sobie wytłumaczylam. Dzień później około 22:30 napisal do mnie, że właśnie wrócił, że przeprasza ze się nie odzywał, ale że miał szalony tydzień. I pytał o termin spotkania. Odpisalam sympatycznie, ale pominelam kwestie spotkania. Zapytal ponownie. Umówiliśmy się na następny dzień. Zaprosił mnie do siebie. Ucieszylam się - będzie okazja żeby szybko zweryfikować jego zamiary...
Bardzo się ucieszył, że przyszłam. Od razu pochwalił mi się książka, którą kupił, a którą polecilam mu na ostatniej kolacji. Było mi miło, że zapamiętal. Miałam wrażenie, że był trochę oniesmielony. Zamówił kolacje. Mnie oniesmielil tym, jak nakryl stół, ale to już chyba kwestia jego narodowości 
Przez cały wieczór nie dotknął mnie, dopiero gdy powiedziałam, że muszę już iść, zadziałał na zasadzie 'teraz albo nigdy'. Przytulil mnie i delikatnie pocałowal. Powiedział że bardzo się cieszy ze mnie widzi. Ze jego mieszkanie stoi przede mną otworem i ze mogę codziennie wpadać do niego na kolację.
Dodał też, że następnego dnia spotyka się ze znajomymi w mojej ulubionej knajpie i ze byłby szczęśliwy, gdybym wpadła. Niestety miałam w planach dużo pracy, ale powiedzialam, ze się postaram.
Na drugi dzień wieczorem napisał i ponowil zaproszenie. Odpisalam, że jeśli się pojawię, to najwcześniej o 21, a z tego co wiem, byli umówieni dużo wcześniej. Odparł że to rzeczywiście późno, ale ze da mi znać, jeśli będzie zostawać dłużej. Tuż przed 21 oczywiście napisał, że zostaje i ze chciałby się ze mną zobaczyć. Zebralam się predko. Był piękny - pierwszy raz widziałam go w marynarce... ach... 
Przedstawil mnie kolegom. Przez chwilę chyba poczuł się niepewnie, bo koledzy całą uwagę skupili na mnie. Byli młodsi od niego, przez chwilę może nawet poczuł się zagrożony? W każdym razie trochę przygasl. Dopiero pod koniec, gdy pożegnalam się z nim czulej niż z resztą, znowu się rozpromienil. Parę minut po rozstaniu dostałam sms, ze jak zwykle cudownie mnie widzieć.
Na drugi dzień znowu szukał pretekstu, żeby mnie zobaczyć. Napisał, że gotuje spaghetti i zapytal, czy mam ochotę. Trochę poodciagalam odpowiedz, w końcu dalam znać, że przyjadę. Bardzo się ucieszył. Wieczór był przemiły. Po jakimś czasie zaczęliśmy się całować i takiej chemii dawno nie czułam. Skończylibysmy w łóżku, ale się zreflektowalam i zostawilam go z niedosytem 
Rano mialam smsa: "Good morning Lady...! Bisou"
Pisał do mnie regularnie przez następnych parę dni, gdy oboje byliśmy zabiegani. Pomógł mi coś wydrukować w niedzielę późnym wieczorem, w zasadzie wyszedł ze spotkania, żeby to dla mnie zrobić.
Później widzieliśmy jeszcze tylko raz - było to ostatnie spotkanie przed jego 2-tygodniowym urlopem. Spotkanie odbyło się w tymze moim ulubionym pubie, co wcześniej. Podczas spotkania wspomniał cos o swojej współpracowniczce, po chwili wspomniał, że w zasadzie pracuje z samymi kobietami. Ja nie zareagowalam. Wtedy sam dodał, że nigdy nie łączy relacji damsko-meskich z pracą. Powiedział to, choć nie pytalam. Na spotkaniu tym przytulil się do mnie i powiedział: nie bylo cię w moich planach, wiesz?
Powiedział też, tak jakby do siebie bardziej: Uwielbiam spędzać z tobą czas. Ja po prostu uwielbiam spędzać z Tobą czas.
Później calowalismy się w samochodzie. Na drugi dzień wyleciał na 2 tygodnie na urlop.
Nie mam z nim kontaktu. To już wiem o nim, że gdy podróżuje to milczy. Nie mam z tym problemu. Problem mam z tym, że chyba się angażuje i pewnie przez kolejne dni będę się zastanawiać, o co tu chodzi.
Co o nim wiem?
Krąży między Polską a Francja, ale jest zakochany w Europie Wschodniej, chce kupić mieszkanie w Polsce.
Jest szalenie atrakcyjnym facetem, bardzo przystojnym i stylowym.
Miał dziewczynę w Paryżu, z którą był 5 lat. Rzadko się widywali, związek się sam 'rozplynal'.
Żyje raczej jak wolny duch - dużo podróżuje, ma szalony umysł - potrafi nagle wskoczyć do rzeki, czy biegac po łące i zrywać kwiaty. Nie sądzę więc, żeby miał jakieś wielkie parcie na ustatkowanie się. Więc to nie jest powód, że to się wszystko dzieje.
No właśnie. Ja nie wierzę, że ja się z nim spotykam.
Jestem pewna, że mógłby mieć chyba każdą kobietę. Nie umiem się w tym odnaleźć. Nie jestem pewna jego intencji. Czy możecie rzucić na sytuację chłodne spojrzenie? ;-(
Tak bardzo się boję przeinwestowac :-(
Wysłane z aplikacji mobilnej Wizaz Forum.
__________________
Keep movin!
|