Napisane przez jamming
Witajcie,
Od ok.1,5 roku mam chłopaka. Zanim go poznałam nie miałam nigdy masy znajomych, co prawda spotykałam się z jakimiś znajomymi co jakiś czas, ale wielkie przyjaźnie to nie były więc najczęściej znajomości okazywały się "na chwile". Kiedy poznałam mojego Tż, zaczęślismy spędzać bardzo dużo czasu ze sobą, niemal każdą wolną chwilę. Nigdy mi to nie przeszkadzało, nie przeszkadza mi nadal, bo bardzo go kocham, bardzo lubię z nim spędzać czas, nigdy się z nim nie nudzę. Ale... no właśnie jest jedno ale. Mój tż nie stronił nigdy od ludzi, ma duzo znajomych, kilku bliskich przyjaciół, spotyka się z nimi dość często. Nie przeszkadza mi to, rozumiem że ma przyjaciół i chce z nimi spędzać czas, nigdy mu nie zabraniam. Ja natomiast nigdy nie spotykam się z żadnymi znajomymi bo zwyczajnie ich...nie mam. Miałam 2 koleżanki ale one teraz jak chcą się ze mną spotkać to tylko w towarzystwie naszych Tż co zaczęło mnie bardzo do nich zniechęcać, bo czasem mam potrzebe porozmawiać z jakąś kobietą sam na sam. Niestety nie pamiętam kiedy ostatnio spotkałam się z jakąś koleżanką. Domyślam się również że potraciłam znajomych ze względu na mój charakter, kompleksy, oraz tym że przez problemy w domu bardzo zamknęłam się w sobie.
Mam ostatnio wrażenie, że mojemu Tź-owi zaczyna przeszkadzać to że nie mam znajomych, że każdą wolną chwilę spędzamy razem, mimo że nigdy nie chodzę na spotkania z jego znajomymi i nim bo jego znajomi to jego znajomi, ja nie mam nic do tego. Ostatnio tez coraz częściej myśle o tym jaka jestem beznadziejna bo ograniczam sie (sama z własnej woli) do jednego człowieka, wstydzę się inicjować jakis spotkań z koleżankami bo zawsze kiedy chciałam się z którąś spotkać to nigdy żadna "nie miała czasu". Dodam tez że od jakiegoś czasu czuję straszną blokadę przed zawieraniem nowych znajomości, czy choćby rozmową z kimś nowopoznanym. Wolę milczeć niż się odzywać, bo mam wrażenie że ludzie mają mnie za idiotkę... Nie wiem już co robić, bo coraz częściej czuję się gorsza od mojego faceta...
|