Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - "Kompulsywne życie - codzienność zaburzeń odżywiania"
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2014-09-07, 07:09   #1549
neska002
Zakorzenienie
 
Avatar neska002
 
Zarejestrowany: 2014-01
Lokalizacja: Szczecin
Wiadomości: 3 159
Dot.: "Kompulsywne życie - codzienność zaburzeń odżywiania"

Cytat:
Napisane przez truskaffka Pokaż wiadomość
Co do relacji z mamą też podobnie..niestety nie potrafimy ze sobą rozmawiać... rzadko kiedy jedna drugiej zwierza się z problemów czy chociażby spraw codziennych. Mieszkamy pod jednym dachem a jednak obok siebie...
Problem pogłebiła jeszcze kwestia mojego jedzenia i ćwiczeń.
Mamie przestał podobać się mój zdrowy tryb życia i zaczęła mnie męczyć...że mam jeść to co ona karze, mam przestać ćwiczyć....itd... teraz gdy zauważyła ile potrafię w siebie wrzucić no i że przytyłam trochę- jest odrobinę spokojniej...
Ale wiem, że to nie koniec
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ONE nawet nie próbują nas zrozumieć i dopatrują się w nas tylko czegoś co mogą nam wytknąć. Tak jak z odżywianiem czy aktywnością fizyczną. Moja mam mi nigdy nie powiedziała, że fajnie że mam jakąś pasję, coś co daje mi odpręzenie i dobre samopoczucie (sport) albo, że cieszy się z tego, że dbam o siebie i zwracam uwagę na to co jem, nie faszeruję się fast foodami jak większość ludzi w moim wieku, że chce odżywiać się świadomie by uniknąć w przyszłości jakiś chorób i zaburzeń. A tymczasem słyszę tylko "po co ćwiczysz, szkoda czasu. Zobacz ile w tym czasie zrobiłabyś pożytecznych rzeczy w domu", "Znowu coś cudujesz w kuchni? A to będzie zjadliwe w ogóle?" - już się na to uodporniłam ale minęło troszkę czasu zanim to się stało.

Paradoks, że Twoja mama się cieszy, że tyle jesz. To tak jakby Ci poklaskiwała, a Ty przecież wpadłaś w poważne zaburzenia. To najlepszy dowód na to, że ona nie rozumie tego i nawet pewnie nie stara się zrozumieć. A szkoda, bo sądzę, że zrozumienie z jej strony wiele by zmieniło i bardzo by Ci pomogło.

---------- Dopisano o 07:53 ---------- Poprzedni post napisano o 07:52 ----------

Cytat:
Napisane przez truskaffka Pokaż wiadomość

W książce o ED, którą jakiś czas temu czytałam opisane było, że 90% zaburzeń odzywiania jest skutkiem niewłaściwych relacji matka-córka.... coś w tym jest...
Interesuję się psychologią... Czytałam to samo w kilku publikacjach - tak samo jak lęki przed ciemnością, równiez świadczą o złym kontakcie z matką. Niestety sprawdziłam te obie rzeczy na sobie i jestem przychylna temu stiwerdzeniu, moim zdaniem rzeczywiście tak jest.

---------- Dopisano o 07:58 ---------- Poprzedni post napisano o 07:53 ----------

Cytat:
Napisane przez dezett Pokaż wiadomość
Dziekuje

Przyjezdza do nas na tydzien, zaburzyl sie wiec moj "schemat" nie bede mogla sama robic sobie posilkow, tylko bede skazana jest to co ona i rodzice, wiec nie bede miala tej swobody zeby sobie "planowac" co zjesc itd. Bo nawet jak pojade na caly dzien z domu, to wieczorem wroce i np. nie bede mogla zjesc tego co chce/co zaplanowalam tylko to, co "WYPADA Z CIOCIA" dodatkowo, ona zna moja przeszlosc anorektyczna i bedzie mi patrzec na rece itd... Koszmar

Bardzo sie boje ze nie poradze sobie i zjem i zwroce podczas ktorystam posedzen z nia........ Bo nie wiem jak planowac jadlospis na caly dzien, lubie sobie ulozyc co mnie wiecej zjem, wtedy wiem ze db sie po tym czuje, mam stabilny poziom cukru we krwi i jest okej, a jak niechcacy nawet sie przeglodze troche to RZUCAM sie na jedzenie. Albo jak zjem mniej weglowodanow np do obiadu do na obiad fura.. Tylko sie powstrzymuje bo chce nauczyc si ejesc intuicyjnie itd a tak Koszmar. Oby do pt.
Może spróbuj wykorzystać tą sytuację do tego aby odejść od schematycznego i uporządkowanego jedzenia? Pomalutku. Poza tym pamiętaj, że nikt nie może Cię zmusić do zjedzenia lub niezjedzenia czegoś, jesz to na co masz ochotę. Najlepiej kierować się właśnie tym - organizm sam się dopomina czego potrzebuje, trzeba tylko wejść z nim w dialog i nauczyć się odczytywać sygnały, które wysyła. A dostajemy je nieustannie. Według mnie odejście od schemtycznego życia jest najważniejszym krokiem w walce z naszymi zaburzeniami. Bez nadmiernego planowania każdego dnia, każdego posiłku, kierowanie się intuicją, tym jaka aktualnie jest sytuacja, a nie tym że coś sobie wcześniej zaplanowaliśmy i tak ma być - wtedy kiedy tylko nasz plan się zmieni to zaczyna palić nam się grunt pod nogami i czujemy się zagrożone, napięcie rośnie a my idziemy żreć.

---------- Dopisano o 08:01 ---------- Poprzedni post napisano o 07:58 ----------

Cytat:
Napisane przez MascarpOOne Pokaż wiadomość
Paradoks myślicieli :

Każdy gada chwila, chwila bo będzie się dobrze wspominać, bo przyjemność ale nie większą przyjemnością będzie brak dłużej trwających konsekwencji ? I myślę, że nad rozwiązaniem tej zagadki trzeba będzie pomyśleć z 20 lat albo więcej... Nie wiem jak kiedyś się dowiem to wejdę tutaj i napiszę : Pamiętacie jak 20 lat temu pisałam bzduryny post o życiu chwilą? No dziś już wiem, że ... Także zachęcam do aktywnego udzielania się w wątku
Na chwilę to można pójść do toalety.
Na życie polecam coś ambitniejszego i po prostu podejmowanie takich decyzji, które dadzą nam długotrwały efekt i będą wzbogacać nasze życie o nowe, dobre doświadczenia, wesołe chwile, pozytywne myśli, budowanie poprawnych relacji z ludźmi. Bez żadnych rozwiązań na tu i teraz, na chwilę. Przecież żyjemy naprawdę, a nie na niby.

---------- Dopisano o 08:05 ---------- Poprzedni post napisano o 08:01 ----------

Cytat:
Napisane przez Farfalla97 Pokaż wiadomość
Ostatnio mam tak często. Jak Hamlet stawiam sobie wielkie plany i postanowienia, a gdy przyjdzie odpowiednia chwila, to albo się wycofuję (bo zaczynam rozmyślać na ten temat i dochodzę wniosku, że to jednak nie tak powinnam zrobić), albo efekt mnie rozczarowuje i znowu muszę czekać odpowiednią ilość czasu, by ponownie spróbować. Obecnie przechodzę jakiś kryzys własnego poczucia wartości.
Kolejna nasza obrzydliwa wada - rezygnacja, brak konsekwencji. Chcemy coś w końcu ze sobą zrobić. Cokolwiek by to nie było - wyjść do ludzi, załatwić w końcu sprawy, z którymi zwlekałyśmy, schudnąć, cokolwiek innego - zaczynamy to ale nagle tracimy sens tego, mówimy sobie, że to jest głupie, że po co itd i najzwyczajniej w świecie z tego rezygnujemy. Zamiary były dobre, nareszcie chciałyśmy zmienić coś w swoim życiu na lepsze, pomóc sobie wyjść z izoacji i tych cholernych zaburzeń, dlaczego więc dochodzimy do momentu kiedy nagle wmawiamy sobie, że to bez sensu?

To pytanie mnie prześladuje od pewnego czasu i do d ziś nie umiem na to odpowiedzieć w jakis logiczny sposób.

---------- Dopisano o 08:09 ---------- Poprzedni post napisano o 08:05 ----------

Cytat:
Napisane przez Farfalla97 Pokaż wiadomość
Co do mamy to bardzo Ci współczuję. Wsparcie mojej zwykle kończy się na wysłuchaniu moich problemów, podaniu mi tych samych rad (gdy mówię jej, że próbowałam, to odpowiada, że zobaczę jak wszystko się samo ułoży -nieprawda!) i ewentualnie stwierdzeniu, że jestem w takim głupim wieku po prostu i wszystko minie. Także przychodzę do niej tylko w ogromnych chwilach kryzysu, żeby jedynie coś komuś powiedzieć zamiast dusić to w sobie, w sumie mogłabym mówić do lustra...
Czyli też Ci mama za bardzo nie pomaga. Tylko wmawia, że to przejdzie samo. A szkoda, bo to się zapewne pogłębia zamiast przechodzić. A tata? Albo jakiś inny domownik? Wie o Twoich problemach? Stara się zrozumieć i pomóc? Jesli nie to bardzo szkoda, bo takie wsparcie bywa bezcenne i daje siłę do walki. Ale i bez niego można z tego wyjść, tylko to wymaga mega dużo czasu, zaparcia, poświęcenia i umiejętności wstawania po każdej porażce. Ale za to satysfkacja jest podwójna _"Ddałam radę pomimo tego, że Xx we mnie nie wierzył", "Dałam radę sama"
__________________
Znaczenie życia mierzy się nie czasem lecz głębią.

Cel--> 60 kg - 15.12.2015



neska002 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując