[agolandia]

Cześć Kobitki!!!
Nic nie nadrobiłam, ale postaram się przejrzeć, co się działo choć troszkę...
Mam nadzieję, że w porządku u was wszystkich

W czwartek 28.08 na usg lekarz już widział zarodek, ale bez bijącego serduszka- uznał, że jeszcze za wcześnie. W dobrym momencie zrobił mi to usg, bo uchwycił akurat krwawienie z [wnętrza] brzucha, po chwili zlokalizował, że to może być śledziona - po wypadku była obita.
Od razu przewieźli mnie do szpitala, gdzie zrobili badania, dumali, czy usuwać śledzionę, czy poczekać aż zacznie się mocniejsze krwawienie, czy uda się utrzymać ciążę itd.
Krew sączyła się z krwiaka i było to chwilowe, ale mogło doprowadzić do uszkodzenia całej śledziony. Spróbowali w końcu usunąć nieinwazyjnie i z użyciem najbezpieczniejszego znieczulenia. Wczoraj już mnie wypisali, czuję się jak przejechana przez czołg.
Wczoraj przed wypisem jeszcze robili mi usg i widziałam bijące serduszko.
Odzywam się, byście się martwiły moją nieobecnością, choć teraz to już chyba będę miała więcej siły, aby pisać.
To były dla mnie ciężkie dni, ale już chyba najgorsze za mną, bo na prawdę nie wiem, czy zniosę kolejne perypetie.