Dalej jazda do roboty, *** nieroby czyli o pracy slow kilka.
Sfrustrowanam.
Strasznie od dni kilku. Otoz nakresle moze sytuacje - pracuje u mnie w 'robocie' naprawde sporo osob. Wiekszosc robi co ma robic. Ja takze z tych osob, ktore do roboty sie przykladaja. Zwyczajnie wpojone gdzies tam mam 'szacunek do pracy'.
Nie jest tez tak, ze ocieram sie o pracoholizm bo tak nie jest - wiem kiedy odpuscic ale...
sen z oczu mi spedza ostanio pewna sytuacja w pracy - wlasciwie to piesci mi sie same zaciskaja i nozyk w kieszeni otwiera.
2 osobki. Przecietni pracownicy - bardzo przecietni.
Osoby te jednak maja pewien sposob na zycie, o ktorym dumnie opowiadaja. W szkole pilo sie z nauczycielem to sie zdobywalo ocenki to w pracy stosuje sie podobna taktyke.
Taktyke swoja bez zenady stosuja i tu - i jak widac to dziala to.
Poprzez podliz, spouchwalenie owinely sobie nasza mloda, rzadna poklasku przelozona wokol malego palca. Efekt jest taki, ze moga duzo wiecej niz ktokolwiek inny. Spoko.
Niech moga - niech korzystaja ale ostentacyjne obnoszenie sie z faktem 'bezkarnosci' i przywilejow zaczyna mnie troszeczke draznic.
Zwlaszcza, ze jako pracownik nie mam sobie nic do zarzucenia.
Myslalam, ze moze ja jestem cieta... ale zaczynam slyszec glosy od innych... glosy niezadowlenia.
Najsmutniejsze jest to, ze wlasciwie nic z tym zrobic sie nie da...
smutne jest tez to, ze w duchu mowie do siebie 'zyg zyg marcheweczka' i czekam z nadzieja na jakies ich potkniecie.
Mniejszosc - sa w mniejszosci a swoim zachowaniem naprawde mocno popsuly atmosfere.
Troche mam za zle sobie a wlasciwie moim rodzicom wychowania mnie - dlaczego nie uczona mnie lizusostwa? cwaniactwa? dlaczego kazano do wszytskiego dochodzic wlasna praca ...
Tak naprawde widze, ze szybciej na skroty... i jak narazie wcale nie wydaje sie to zla droga... a wrecz bardzo kuszaca...
I co? swojemu dziecku kiedys mam wpajac zasady moralne czy uczyc jak dobrze zakombinowac, sciemnic i podlozyc komus swinie dla swojej wygody... Chyba powinnam to drugie...
ale ja tak nie potrafie...
|