Napisane przez Anastazja T
Zdaję sobie sprawę, że moje zachowanie nie jest godne pochwały, ale liczę na najbardziej bezbolesny pomysł wybrnięcia z sytuacji.
Jeśli taki istnieje, w co szczerze wątpię.
W zeszłym roku rozpoczęłam drugie studia - stacjonarne.
Spodobały mi się wypady na imprezy z moją grupą, poczułam się jakbym miała 10 lat mniej. Zresztą nikt z roku nie chciał wierzyć w to ile lat mam naprawdę.
Trzymam się dobrze a dodatkowo jestem bardzo drobna, bez problemu można dać się oszukać, że jestem w wieku studenckim.
Mojego obecnego faceta poznałam na jednej z imprez, na które wyciągnęła mnie moja grupa do klubu.
Okłamałam go wtedy, że mam 22 lata, sam ma 24.
Nie podejrzewałam, że zaczniemy się umawiać regularnie, więc było to dla mnie bez znaczenia. Dobra zabawa.
Spotykamy się już pół roku. Dalej myśli, że mam 22 lata.
Poznałam jego znajomych, wszystko wygląda tak jakbyśmy byli studiującą parą dwudziestolatków.
Niestety, mam 32 lata, własną działalność gospodarczą, jestem po rozwodzie, całkowicie ustatkowana finansowo.
Zaangażowałam się w ten związek, ale nie jestem pewna czy to związek o którym chcę w ogóle myśleć w kategoriach przyszłości, nawet gdyby chłopak wybaczył mi kłamstwo. Jesteśmy na innych etapach życia.
Mam wrażenie, że ta znajomość realizuje jakąś moją potrzebę poczucia się znowu młodą.
Jest to jednak na tyle uzależniające, że nie umiem się z tego wycofać i boję się go stracić.
W ten weekend poznałam jego rodziców, było bardzo miło, polubili mnie, pytali jakie mam plany na przyszłość, gdzie wynajmuję teraz stancję etc. Poczułam się zażenowana i zawstydzona.
To spotkanie było motorem do podjęcia jakiejś decyzji. Wyznaczyłam sobie termin do końca września.
Czy uważacie, ze ta znajomość nie ma absolutnie żadnych perspektyw ?
Najchętniej ciągnęłabym ją jak najdłużej w takiej formie w jakiej jest teraz, bez żadnych planów, licząc, że może coś się zmieni, chłopak dojrzeje, znajdzie pracę i zacznę traktować go jak prawdziwego mężczyznę a nie młodego chłopca.
|