2014-09-28, 21:17
|
#3670
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2013-03
Lokalizacja: Deszczowa kraina :D
Wiadomości: 5 394
|
Dot.: Sens pomocy ubogim (na własne życzenie?) - "Szlachetna Paczka"
Cytat:
Napisane przez MarudexuS
Jeśli o sprawiedliwości społecznej chcesz dyskutować to zauważ jedno - większość tych patologicznych rodzin chciałaby dostać ZA DARMO.
Ja zgadzam się, że niesprawiedliwie dzielone są wszelkie dobra na świecie, że jedni ludzie mają za dużo inni za mało bo jedni drugich wykorzystują. Ale powiedz mi, kto wykorzystał tą biedną, niepracującą patologię?
Jeśli już ma mi być kogokolwiek żal to ludzi zapieprzających za 1200 zł, takich "za bogatych" dla mopsów i caritasów. Takich, co sobie żyły wypruwają żeby dziecko miało co jeść i nawet nie marzą żeby dziecku kupić jakąś luksusową zabawkę. Takich ludzi jest dużo i nikt im nie pomaga. A SZP tylko utrwala nieróbstwo.
Jeśli chciałabyś tak sprawiedliwie rozdać wszystko wszystkim za nic to kto by na to pracował?
|
Ale SzP i takim ludziom pomaga. Tam są nie tylko Ci co nic nie robią. Są też rodziny wielodzietne, gdzie on zarabia pieniądze, a ona siedzi w domu. A do MOPSu nie pójdą, bo im wstyd prosić o pieniądze. Są też rodziny, gdzie kiedyś żyło się dobrze (wybudowali piękny dom, wyposażyli go w najnowsze sprzęty), ale jedna ze stron miała wypadek i teraz nie dość, że pracować nie może to jeszcze opieki potrzebuje. Tacy ludzie mają w domu wielkie telewizory, PS i inne bajery. Ale dlatego, że kiedyś na to ciężko zapracowali i przypłacili to zdrowiem. Teraz mają to sprzedać i żyć znowu w biedzie?
Ja wiem, że wolontariusz wolontariuszowi nie równy. Wiem, że zdarzają się rejony, gdzie niektóre rodziny zostały niesłusznie włączone do projektu. Nie neguję tego. Ale w rejonie gdzie ja byłam wolontariuszką było takich rodzin ze dwie? A wolontariusze zrozumieli swój błąd dopiero po finale. Są przypadki, że rodzina wiedząc o przyjściu wolontariusza chowa drogie sprzęty. Dosłownie chowa. Np. do łazienki. Dlatego nawet na szkoleniach jest wspomniane, aby wolontariusz przynajmniej jeden poszedł "za potrzebą", spróbował zagadać z dzieckiem (dzieciaki są szczere) o tym jakie gry na komputerze lubi (nawet jeśli rodzina mówi, że komputera nie posiada) itp.
W moim przypadku rejonem było moje, małe miasteczko, gdzie każdy każdego zna, więc od razu było wiadomo kto ile pije, za co, z kim.
W przypadku rodzin z problem alkoholowym stawialiśmy na pomoc dzieciom, bo one nie są niczemu winne. Fakt, przeprowadzając ankietę pytałam o potrzeby całej rodziny. Taka procedura. Ale w kontakcie z darczyńcą zaznaczałam, że najbardziej zależy mi na dzieciach i aby na ich potrzebach się skupił najbardziej. I nie mówię tu o drogich zabawkach, a o ciuchach czy przyborach szkolnych. Obie te rzeczy są zawsze potrzebne i nigdy ich zbyt wiele.
__________________
Szukaj mnie
Szczesliwie dzień po dniu...
|
|
|