No tak niby powinno być ale nie wiem czego dostalysmy bez premii... Wiecie że ja w czwartek później w piątek i dzisiaj w końcu miałam zadzwonić do kadr i przypominam sobie codziennie po 15?
Jutro zadzwonię, oby.
---------- Dopisano o 23:37 ---------- Poprzedni post napisano o 23:04 ----------

Kochana masz mamę

---------- Dopisano o 00:15 ---------- Poprzedni post napisano Wczoraj o 23:37 ----------
Dobra teraz mogę opisać Wam mój dzisiejszy horror..
Często słyszałam jak ktoś mówił że życie przeleciało mu przed oczami, niby rozumiałam co ten ktoś miał na myśli ale dopiero dzisiaj gdy sama to przeżyłam tak naprawdę wiem co miał na myśli. To było straszne, to były sekundy kiedy to musiałam trzeźwo myśleć, reagować a nie wiem jak to możliwe ale właśnie wiele obrazów przewinęło mi się wtedy przez głowę... Ale do rzeczy. Mamy za sobą pierwsza i ostatnią

wizytę szpitalnego oddziału ratunkowego...
Eh.
Ola spadla z fotela, niskiego no ale jednak. Byłam wtedy w kuchni i wkladalam torebki herbaty do szklanek i Dawida pytałam czy chce herbatę i tez przyszedł do kuchni. Ola była w dużym pokoju z moją mamą, wcześniej my też tam byliśmy ale po tą głupia herbatę wyszłam... I Ola często na ten fotel wchodzi i schodzi, ja nie wiem dokładnie czy ona się pomyliła przy schodzeniu czy zachwiala się na nim i to spowodowało że się wywrocila. I pognalam do pokoju jak usłyszałam że spadla i ona leżała na tej podłodze ale nie płakała jeszcze i była to dziwna poza nie będę opisywać bo nawet nie wiem jak i nikt by nie zrozumiał i wzięłam ja na ręce i wstałam z nią i ona jakby chciała płakać ale tak nie do końca płakała, ale w końcu jakby zatrybila i bardziej zaczęła, podeszłam więc do lusterka bo przeważnie wtedy odwraca uwagę od placzu ale nie podzialalo i wtedy było najgorsze, ona wygiela mi się w tył, głowę tak daleko i taka dziwna mi się wydawala więc jej ta głowę dałam w przód żeby widzieć a ona mi leci normalnie przez ręce....... Stała się bezwladna jak manekin, jak lalka, nic nie kontaktowała i wtedy zaczęłam krzyczeć Ola Ola i między czasie też nią potrzasalam i krzyczałam do brata i Dawida którzy byli obok żeby dzwonili na pogotowie bo miałam już wizję że ona straci przytomność na długo i będę robić sztuczne oddychanie czy masaż serca...... Na szczęście były to tylko wizje... Boże aż mi się ręce trzęsą jak to pisze. I na szczęście po chwili jakby się przebudzila a ja nigdy nie byłam tak szczęśliwa że ona płacze... Położyłam ja na łóżku bo nadal była taka nie swoja i wręcz kazałam jej płakać bo wiedziałam że to ja rozrusza Aha i w klatkę piersiowa też nacisnelam palcem pare razy tak delikatnie żeby wspomóc jej oddychanie jak jeszcze była taka dziwna. I też ją dotykalam cały czas po twarzy i mówiłam do niej. Po chwili jak już widziałam że jest ok to ja posadzilam ale ona ciągle płakała więc poszłam przed laptopa i włączyłam jej ulubione kaczuszki i dałam pilota do rąk i powoli powoli przestała płakać i cieszyła do tego ekranu i wtedy weszli ludzie ze szpitala i juz było lepiej.. Mi... Jechali na sygnale bo słyszałam i chyba byli nawet szybko ale ciężko powiedzieć bo wtedy to sekundy wydawały się wiecznoscia. Serio ten moment kiedy stała się bezwladna zapamiętam do końca życia....
Tyle dobrze ze zachowalam trzeźwość umysłu mimo wszystko i nie spanikowalam. I chciałam robić wszystko do przyjazdu karetki na szczęście nie musiałam za wiele.... Okropne to było. Wszystko przeleciało mi przed oczami w sekundę. Kocham ją teraz jeszcze milion razy bardziej i wiem ze nie mogłabym bez niej żyć
To się uzewnetrznilam.. Chyba dopiero emocje ze mnie schodzą.