2014-10-17, 21:49
|
#14
|
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2014-07
Wiadomości: 1 422
|
Dot.: Flirt po trzydziestce
Cytat:
Napisane przez laisla
Bardziej obserwuję, co zrobi i jak się zachowuje druga strona, sama nie wyskakuję nigdy z wyraźnym flirtem. Zresztą po pewnym czasie można wyczuć doskonale nastawienie i ewentualną otwartość faceta i przejść do delikatnego flirtu
|
Jeśli macie regularny kontakt... A jak nie macie?
Pisałam tu jakiś czas temu, że będę niedługo broniła doktorat. Na obronie miałam młodego profesora, sam dopiero kilka lat po doktoracie, który zasadniczo za zbyt miłego nie uchodzi i który jest potwornie sztywny i krytyczny (jego krytyka nie zawsze jest uzasadniona...), ale którego humor bardzo mnie bawi. Taki Shrek, sarkastyczny, inteligentny facio, kręcą mnie tacy Poza tym zajmujemy się tą samą działką, czyli mielibyśmy dużo wspólnych tematów.
Przed obroną widzieliśmy się tylko raz: on bez przerwy mruczał coś ironicznego a ja bez przerwy się śmiałam, takie to było dziwne. Oczywiście w trakcie obrony był profesjonalny, krytyczny i w ogóle, ja też podważałam wszystko to, co mówił. Natomiast na przyjęciu po obronie wydawał się w stosunku do mnie bardzo miły, ewentualnie mną zainteresowany. Tzn. zaproponował jakąś tam pomoc z czymś tam, wspominał, że o czymś tam musimy jeszcze koniecznie kiedyś porozmawiać, itp. I mam się do niego zwracać bezpośrednio, nie muszę umawiać się przez sekretarkę. Pisał jeszcze potem do mnie proponując tę pomoc.
Na mojej uczelni to dużo znaczy, bo ludzie ze sobą strasznie konkurują i jego bycie miłym i propozycja pomocy zdecydowanie nie są czymś czego doświadczam często. Wprost przeciwnie, ludzie wprost odmawiają jak się do nich zwracasz o cokolwiek, nawet jak szef kazał się do tego kogoś zwrócić.
Odpisałam, że pomocy z tym, co zaproponował raczej nie potrzebuję (co było prawdą), ale chętnie otrzymałabym od niego wskazówki dotyczące innej kwestii (trochę wydumany problem, poradziłabym sobie sama z pomocą googla i przyjaciół, ale chciałam go spotkać...). Gwoli ścisłości: zależni od siebie już nie jesteśmy w żadnym sensie, pewnie nigdy więcej go nie spotkam.
I co?
I nic. Nie odpisał nawet. Zapadł się pod ziemię. On zawsze bardzo szybko odpowiadał na maile, więc to nie jest tak, że jeszcze odpisze. Olał po prostu. I nie wiem, pomyślał sobie, że chcę go wykorzystać, czy co? Ja naprawdę pieprzę jego pomoc, nie jest dla mnie żadnym autorytetem. Po prostu chciałam go zobaczyć, bo wydał mi się sympatyczny (a na obronę wystroił się tak, że nawet ładny był ).
Edytowane przez 201703060948
Czas edycji: 2014-10-17 o 22:39
|
|
|