Cześć wszystkim. Piszę tutaj, no bo wiadomo - chciałam się poradzić a nie mam kogo, no i liczę że mi chociaż troszkę pomożecie
Mam 17 lat i jestem z Piotrkiem 5 msc. On również ma 17 lat. No i właśnie... Nie wiem czy jest jeszcze sens ciągnąć ten związek. No ale - oto cała historia :
Poznaliśmy się z Piotrkiem w kwietniu tego roku i od maja jesteśmy razem. Na początku, wiadomo - było super. Teraz? Szkoda gadać. Od kilku tygodni klocimy się strasznie, poprostu non stop. O co? On twierdzi, że o głupoty, dla mnie to niestety głupoty nie są i co? Kolejny powód do kłótni. Piotrek od wakacji zaczął chodzić na siłownię. Słyszałam już wcześniej wiele historii, że chłopcy przez siłownię stają się bardziej agresywni, nie mają czasu dla swoich kobiet i wgl. Więc mówię mu.. "wszystko ok, ćwicz sobie, póki siłownia nie jest ważniejsza ode mnie wszystko jest ok." I jak jest teraz? Doszło do tego.. Że nasze spotkania dopasowywuje do siłowni. Np.. "Mogę do 18 bo potem idę na siłkę.". Raz była nawet taka sytuacja ze byłam u niego w domu i on mnie co pol godziny pytał czy juz bym nie chciała isc do domu, bo on chce isc na siłownie... Dopiero jak wybuchnęlam płacze to sie nachwile ogarnął, przepraszał i wgl, ze to był ostatni raz... Do dzisiaj dopasowywuje mnie do siłowni. Nic sie nie zmieniło. No wiec to była sprawa I.
Sprawa II- chamskie zarty w moja strone, chwalenie przesadne innych dziewczyn. Np komentarze - "NOoo Angelika to ma świetny tyłek". Ja rozumiem ze sa na swiecie ładne dziewczyny, ale jakoś nie chce mi sie wierzyć ze tak robi zakochany chłopak. Czesto przez jego rozne żarty płacze i sie złoszczę. A on mowi wtedy ze lubi mnie denerwować.
Sprawa III- planowaliśmy ze jak skończę 17 lat zrobimy to. No i była juz okazja z 5 razy, wszystko było załatwione i wgl, a on za każdym razem ostatecznie sie wycofywał. Raz była taka sytuacja ze było święto i były apteki zamknięte i miałam wolny dom i przyszedł i powiedział, ze nie mozemy tego zrobic bo nie ma prezerwatyw. Potem patrze do jego portfela... I co znajduje? Prezerwatywę. Powiedział wtedy ze jest beznadziejna i jej nie użyje bo moze pęknąć. Wtf? To nie chodzi o to, ze ja musze z nim uprawiac seks, ale to takie przykre jest, bo jak ja juz sie na to odważyłam (a wiadomo ze dziewczynie to trudniej przychodzi) a on mi za każdym razem odmawia to juz tracę wiarę w siebie... Czuje sie nieatrakcyjna... Nie wiem o co chodzi, a rozmowy z nim nic nie dają zawsze mowi "nie chce teraz" "nie mam jak" a ma jak...
Sprawa IV- rzadko okazuje mi uczucia. W szkole nie chce, nie lubi ok ale na zwykłej randce zeby mnie przytulil, pocałowal czy powiedział ze kocha to rzadkość! Kocham mowi tylko w odpowiedzi na moje wyznania.
Sprawa V- zazdrosc. Robi mi jakies głupie testy, np czy jestem w stanie zerwać znajomosc z kolega dla niego, czyta mi wiadomosci na fb...
Spotkań nigdy sam nie proponował, zawsze ja, mowil ze on sie woli dostosować.
Ja nie wiem ... Mecze sie juz strasznie bo kocham go bardzo a robi mi taka przykrość.. Codziennie przez niego płacze... Co mam zrobic? Dzieki za wszystkie odp
