2014-10-24, 15:00
|
#919
|
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2014-07
Wiadomości: 275
|
Dot.: Straszny wątek. Część 2.
Cześć
Spodobał mi się ten wątek, bardzo lubię takie historie z dreszczykiem, na całe szczęście nie spotkałam się nigdy z niczym paranormalnym (bo takie rzeczy są fajne tylko w książkach i na filmach inaczej strach się bać), ale mam dla Was kilka historyjek
Na początek dwie z nich Nie będzie wprawdzie nic o duchach, bardziej o zmarłych, ale wdł mnie i tak "włos się jeży" 
1. Historia którą dawno temu opowiedział mi mój śp. dziadek:
Miało to miejsce ok. 10 lat po I Wojnie Światowej. Mój dziadek był wtedy około 7-8 letnim dzieckiem wychowywanym na wsi. Ważna rzecz: wieś ta była tuż pod lasem, a w czasie wojny przechodził tamtędy front.
Jako że dzieci na wsiach (zwłaszcza w tamtych czasach) biegały samopas od świtu do nocy, to mój dziadek też tak biegał, a z nim jego młodsza o rok siostra. Prababcia (mama dziadka) nie zwracała większej uwagi na to gdzie sobie hasają, byleby tylko nie zapuszczali się głęboko do lasu "na piaski" - bo tam straszy. Dzieciaki się bały, więc bawiły się tylko na skraju tego lasu... Do czasu :P Któregoś razu, podczas jakiegoś berka, klepanego, szukanego czy podobnej zabawy - dziadek wbiegł trochę głębiej w las (blisko tych "piasków" właśnie) i ...natknął się na pozostałości po I wojnie: porosłe już mchem trupy żołnierzy.
Powiedział, że serce mu prawie stanęło, że nie pamięta jak przybiegł do domu/a może zemdlał i rodzice go przynieśli. Ale wyszczerbionej, zielonkawej czaszki z wyszczerzonymi zębami nie zapomni do końca życia.
2.
Historia mojej cioci:
Ciocia z wujkiem mieszkali wspólnie z dziadkami (rodzicami wujka) w jednorodzinnym domku na wsi. Dziadek niestety umarł dość młodo, kilka lat po ślubie wujka i cioci), było to na wsi, więc do obowiązków rodziny należało umycie i ubranie zmarłego. Babcia była załamana, wujek to z natury jest wrażliwy i delikatny, a że ciotka to taka babka z jajem, to stwierdziła że ona zajmie się nieboszczykiem Za życia dziadka nie układało im się dobrze, więc chyba po jego śmierci chciała dobry uczynek spełnić. No więc dziadek już umyty, ubrany, leży sobie na wersalce i czeka na trumnę, a ciotka chciała jeszcze podlać kwiaty które wisiały nad tym właśnie łóżkiem. I tak stanęła sobie na krawędzi tej wersalki i przechyla się żeby sięgnąć kwiatków... Z organizmu dziadka w tym momencie uszły jeszcze jakieś gazy (zmarli tak mają) i tak sobie, nieelegancko mówiąc "beknął". Ciotka jak to usłyszała, to nie dość że tą wodę wylała, kwiatek strąciła, to jeszcze tak odskoczyła że wybiła szklaną szybę w drzwiach i sobie ręce pocięła. Konewki nie puściła, tylko wzięła nią zamach, krew na dywan kapie, a ta jak się nie wydrze na dziadka że ten ją straszy Pół rodziny się wtedy zleciało :P Ale podobno z tamtego dziadka zawsze był dobry zgrywus :P
|
|
|