Cześć
Jeśli nie macie nic przeciwko, to ja też się przyłączę. Miałam już kilka podejść do odchudzania i niestety żadna nie skończyła się sukcesem. W zasadzie tylko raz w życiu udało mi się w zauważalny sposób schudnąć i było to raczej związane z prowadzeniem bardziej regularnego trybu życia i poprawą jakości jedzenia, niż z jakąś konkretną dietą. Dlatego tym razem mam zamiar się za to zabrać inaczej. Nie chcę wprowadzać gwałtownych zmian od razu, a raczej stopniowo zastępować złe nawyki dobrymi. Nie mam jeszcze dokładnego planu jak to zrobić i nie ukrywam, że liczę na rady w tym temacie.
Aktualnie ważę ok 75 kg (niestety niedawno popsuła mi się waga, więc podaję wartość orientacyjną) przy wzroście 167. Może nie ma tragedii, ale niestety jak dla mnie to dużo za dużo. Moim głównym problemem jest chyba lenistwo kulinarne. Mam kilka ulubionych potraw, jakieś tam przyzwyczajenia żywieniowe i nie chce mi się tego zmieniać. Czasami kiedy przeglądam przepisy i widzę dania w których występuje dużo składników, których wcześniej nie używałam, to od razu rezygnuję, nawet jeśli przepis wygląda na prosty. Dodatkowo często jem z nudów, ot nie mam co robić to chociaż zjem sobie kanapkę. Cierpię też oczywiście na brak silnej woli i jak już mam jakieś jedzenie pod nosem to ciężko mi się powstrzymać.
Napiszę może jeszcze jak wyglądają obecnie moje nawyki. Przeważnie jem śniadanie ok 9 w pracy: kupuję kanapkę w bufecie, bo w końcu rano każda minuta snu jest cenna

O 12 z kolegami idziemy na obiad. Chodzimy w różne miejsca, czasami jest to typowe domowe jedzenie, czasami chińczyk, albo meksykaniec. Niekiedy w ramach podwieczorku jem jeszcze jakieś ciastko do kawy, ale czasami nie jem już nic do wyjścia z pracy. Po pracy natomiast bywa już bardzo różnie, bo czasami zjem jeszcze dwa posiłki, czasami żadnego, czasami kupię na mieście jakiegoś fast fooda, czasami zjem kanapkę z twarożkiem w domu itd itp. Podobnie zresztą z weekendami, bo jak już pewnie zauważyłyście, ja prawię nie gotuję, więc też z jedzeniem bywa bardzo różnie (zarówno w kwestii ilości jak i jakości). Do tego oczywiście dochodzą różne "okazjonalne" historie - piwo po pracy, urodziny koleżanki (ciasto!) itp itd.
Jak już pisałam - nie chcę na dzień dobry wszystkiego wywracać do góry nogami, bo i tak nie starczy mi samozaparcia, ale raczej kroczek po kroczku wprowadzać dobre nawyki. Myślę, że na początek muszę jakoś usystematyzować to co jem po wyjściu z pracy, bo w tej chwili to wolna amerykanka. Myślę, że jakiś niewielki posiłek około 18 to może być niezły pomysł. Do tego embargo na fast foody. Muszę też bardziej kontrolować się jeśli chodzi o słodycze i alkohol. Jeśli uda mi się zrealizować ten punkt to zacznę się zastanawiać co robić w dalszej kolejności.
Co sądzicie o takim podejściu?