Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Chcę z nim być, ale jak..?
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2014-10-27, 20:16   #26
emma8
Zadomowienie
 
Zarejestrowany: 2013-08
Wiadomości: 1 451
Dot.: Chcę z nim być, ale jak..?

Cytat:
Napisane przez Amelka_Na Pokaż wiadomość
Znalazłam ten wątek, aby kontynuować to co tu napisałam, i nie zaśmiecać.
Jeszcze bardzo dziękuję za odpowiedzi.... większości z Was dały mi dużo do myślenia.

Minęło już trochę czasu, i szerze mówiąc myślałam, że przestanę darzyć go uczuciem...niestety tęsknota, myślę o nim, często mi się śni, zastanawiam się co robi, jak o mnie myśli, co u niego....
Parę dni temu postanowiłam napisać do niego, że już lepiej ,żeby napisał mi ,że nie chce ze mną kontaktu bo ciężko mi znieść, to milczenie... on odpisał ,że dalej nie wie jak ma nasza znajomość wyglądać, ja odpisałam ,żeby zrobił cokolwiek jeśli mu taka sytuacja nie odpowiada....w środę napisał ,że ma ciężki remont w domu ( z tym nie kłamie, wiedziałam że go planował) i mam mu dać czas....

Ostatnia szansa i mój plan, to napisać do niego jutro, żeby trzymał za mnie kciuki bo jutro pierwsza wizyta u psychologa. I tak myślę ,że jeżeli mu na mnie zależy to zainteresuje się tym tematem, ,że wtedy wspólnie pomyślimy jak to ma dalej (nasza znajomość) wyglądać.
Jeśli nie, to parę dni później, po tym jak do niego napiszę o tym psychologu, planuję napisać, aby oddał mi książkę ( pożyczyłam mu ją... i jest dla mnie ważna) napiszę bez żadnych wrzutów, że proszę tylko o oddanie książki, gdy się spotkamy powiem mu tylko ,że jest hipokrytą i czuję się zraniona....

Koleżanka radzi abym ubrała się wtedy na "bóstwo" ...ale w moim wykonaniu to buty na koturnie, czarne rajstopy, sukienka, rozpuszczone kręcone włosy, i na tą porę roku, kurtka granatowa do butów, i może delikatny makijaż, według niej mam mu pokazać co stracił...


Proszę Was o radę, pomogłyście mi już wcześniej się ogarnąć, swoje myślenie, dlatego piszę jeszcze raz



Autorko tak szczerze, gdyby mi facet na którejś z pierwszych randek wyznał że się tnie, to uciekłabym gdzie pieprz rośnie. Ale to też wynika już z jakiegoś życiowego doświadczenia, kiedy byłam młodsza, myślałam "ach, ja go uratuje, ja mu pomogę, przy mnie się zmieni i będzie super". Oczywiście nie było super, cały czas masz tą świadomość z tyłu głowy że jeżeli doszłoby kiedyś do rozstania, to będziesz miała tą osobę na sumieniu, albo się potnie, albo będzie chodził nawalony przez kolejny rok, albo coś sobie zrobi. Czujesz się odpowiedzialna za tą osobę, boisz się o nią, pilnujesz, kontrolujesz i traktujesz jak dziecko a nie partnera. Na dodatek silnie współodczuwamy cierpienie ukochanej osoby, więc na nas samych też się to odbija. I w rezultacie Ty tniesz się dalej, wypłakujesz mu się w ramię i bez przerwy zwierzasz z zawirowań emocjonalnych, a on gaśnie z dnia na dzień i czuje się coraz bardziej przybity i zmartwiony. A gdzie szczęście? Gdzie radość z fajnego związku? Upchnięta między Twoimi kolejnymi problemami?
Ty w tym związku zyskasz oparcie i osobę do zwierzania się, a co zyska ten chłopak? Najpierw dojdź ze sobą do ładu, ale tak naprawdę, a później myśl o związkach. Ja już kiedyś byłam w związku z osobą która miała problemy ze sobą, nic przyjemnego, więcej smutku i problemów niż prawdziwego szczęścia.

Edytowane przez emma8
Czas edycji: 2014-10-27 o 20:19
emma8 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując