Dzięki dziewczyny za ciepłe słowa . Wczoraj dzien zapowiadał sie tak cudownie - informacja ze dzidzius zrowy i ze na 5000 tys chłopak sprawiła Ze usmiechalam sie sama do siebie, śpialam w aucie i tak strasznie sie cieszylam ...
Jednak o 14 miałam spotkanie z profesorem który operował mojego dziadka chciałam zapytać jak sie operacja udała ( wiedziałam juz ze nie dało sie scalić jelita - bo stomie miał nadal założona ale miałam nadzieje ze guza udało sie usunąć )
Lekarz powiedział mi ze zrobili wsYstko co w ich mocy ale guz jest przyczepiony do pęcherza moczowego , sa liczne zrosty a komórki rakowe juz zaaatakowaly wątrobę
Czułam sie jakby ktoś uderZyl mnie w twarz, łzy same popłynęły po policzkach mimo iż staral sie nad sobą bardzo panować.
Profesor powiedział ze jedyna nadzieja dla dziadka na przedłużenie życia jest chemia ( wcześniej została wykluczona ze względu na wiek i problemu z sercem)
Wyszłam z gabinetu i nie mogłam sie uspokoić jeszcze chwile wcześniej dziadek cieszył sie informacja ze bedzie pra wnuczek i prawie sie poplakal ze szczecia jak zobaczymy zdjecie z USG - powiedział ze bedzie sie opiekował jak nami ( mna i siostra)
z dziadkami jestem bardzo blisko bardzo pomagali mojej mamie w wychowaniu nas ...
Wiecie co najgorsza jest ta bezradność
Wysłane z aplikacji mobilnej Wizaz Forum.