Przyczajenie
Zarejestrowany: 2014-10
Wiadomości: 10
|
Pomóżcie mi :( problem w związku
Dziewczyny, jestem w kropce... Nie wiem juz co mam robić, co myśleć... Nie wiem już chyba co jest dla mnie dobre a co złe...
Opowiem Wam moją historię, może będzie Wam łatwiej wejść w moją skórę, zrozumieć o co chodzi...
Od roku mieszkam z moim mężczyzną, jesteśmy razem prawie dwa lata...
Czuję się strasznie w tym związku... poniżana, zaszczuta, chociaż wiem, że sobie na to zasłużyłam w stu procentach...
Kocham go z całych sił, on mnie też... Nigdy go nie zdradziłam, wiem, że on też nie. Niewinny flirt w pracy? Ja- nigdy, on- też nie... Mamy masę wspólnych znajomych, przyjacioł... Wiedziałabym pierwsza, gdyby coś było nie tak...
Ale od czego się zaczęło?
Bylam wcześniej z kimś.... 4 lata... Zerwałam zaręczyny pół roku przed ślubem... Dla niego- dla mojego obecnego partnera... Poznałam go raptem miesiąc wcześniej, ale od razu się zakochałam, moje życie nabralo sensu, nabrało kolorów... Moj dotychczasowy związek byl atrapą, bardziej transakcją niż związkiem opartym na miłości...
Tak czy inaczej - skończyło się...
Ale pech, zonk - mój obecny partner znał/zna mojego byłego narzeczonego, jego znajomych, jego najlepszego przyjaciela...
Od tej pory mój mężczyzna średnio co miesiąc słyszy na moj temat plotki, ohydne pomowienia, totalne bzdety i pierdoły... Gdyby prawdą było to, co mówią- pisałaby do Was k*rwa, która jest tak rozjechana, że nowe autostrady w Polsce to pikuś, mielibyscie do czynienia z kobietą, ktora wezmie do ust wszystko co podstawicie, szkoda gadać...
Nie powiem, że byłam swieta w poprzednim zwiazku, ale nigdy nie zdradziłam żadnego ze swoich partnerów... Niewinny flirt może się zdarzył, nie zaprzeczam... Ale nigdy nic wiecej...
Jak wygląda to teraz?
Mój obecny partner słysząc coraz nowsze rewelacje na mój temat, powoli przestaje mi ufać... Wiem, że mnie kocha i broni, ale chyba już jest na to za słaby, chyba nie ma już sily stawiać czoła temu co go spotyka...
Nawet po dwóch latach ciągnie się za nami smród.....
Jak wygląda rzeczywistość?
Nie ufa mi... Sprawdza telefon, konto bankowe, denerwuje sie gdy na smsa nie odpisuje dluzej niz godzine, gdy nie odbieram telefonu...
Kilka razy zdarzylo mi sie oklamac go, co prawda w bardzo blahej sprawie, ale faktom nie zaprzecze...
Dwa razy dostalam w twarz... Obelgi słowne to prawie codzniennosc...
Po mega kłótni potrafimy uprawiać najwspanialszy seks na świecie...
Ale czy o to chodzi? 
Nie wiem....
Motam się w tym wszystkim... On mówi czasami , ze nigdy juz mi nie zaufa... Ja nie jestem juz najmlodsza, chcialabym miec dzieci, chcialabym wyjsc za maz, chcialabym byc szczesliwa....
Moze to co mnie spotyka, to kara za to, ze kiedys zerwalam zareczyny?
Sama nie wiem co mam o tym myslec...
Nikt z zewnatrz nie wie o tym co jst miedzy nami na codzien, wstydze sie powiedziec o tym nawet mojej mamie... Ona kazalaby mi natychmiast wracac do domu.. Ale wiem, ze strace wtedy najwieksza milosc mojego zycia... Strace kogos, dla kogo zmienilam cale swoje zycie...
Co mam zrobic?
Czekać az sie ulozy? Obiecałam, ze bede dazyc do pelni zaufania, ze miedzy nami sie ulozy, ze kiedys bedziemy sie z tego smiać...
Warto...? 
Wiem, ze ja nie jestem obiektywna... Co mam robić?
Przemęczyć się w tym związku? Czy uciąć to jeszcze nim będzie za poxn?
|