cześć,
wczoraj podałam staremu obiad, a że byłam zajechana to stwierdziliśmy że jedziemy do sklepu (tak, jak jestem zajechana to wolę gdzieś wyjść z domu żeby czas szybciej do nocki zleciał bo nie zasnę w ciągu dnia).
Spakowaliśmy wózek, żeby Jaśce było wygodnie kursować i wystratowaliśmy. Już byliśmy blisko kas kiedy Jaśka puściła pawia, zaraz kolejnego i jeszcze jednego. Mówię, trudno zostaw koszyk i spadamy bo dziecko mokre, pojechała doslownie po wszystkim, zresztą po mnie też. Ściągnęłam jej przmoczony sweter, ubrałam kurtkę, dobrze że ciepła, ale doszłam do wniosku że tak chyba będzie lepiej niż w mokrym swetrze jechać. W samochodzie od razu zasnęła...w domu (po 15 minutach) szaleństwo, dziecko odżyło. Paw poszedł, bo wczoraj dodałam jej do obiadku oleju rzepakowego, i chyba przesadziłam z ilością i zrobiło jej się za cięzko na żolądku. W nocy spokój w miarę, kwękanie do jedzenia, a o 5.30 pobudka i jestem zombi. Dosłownie nie mam siły ręką ruszyć.
Ruda, ja też herbatoholiczka. Teraz kupiłam sobie grzańca miodowego, a oprócz klasycznego earl grey lubię też truskawkę z wanilią.
Basiule, wszystkiego najlepszego z okazji imienin.
Yss, zrób zdjęcie śniegu, u nas ma nie padać
Basiu, sprzedaż ten wozek. Zadzwoń do ostatniej osoby że już wolny
Kluska, mucofliud jest na zatkany nos. Pediatra mówiła, że jak leci ciurem to tylko frida i woda morska. Pogadaj z ciocią, Twoje spostrzeżenia powinny być dla niej cenne.
Iza, no tż się stara to dobrze. Oby szybko się nie spalił. Z pracą na spokojnie, nie od razu Kraków zbudowali.
Ziajka, Kubula je sam? Jaśka sama to tylko bułkę je, sztucami nie próbowała.
micha mi spadła, bo wirująca pralka ją "pchnęła" i Jaśka już oczy jak 5 złotych...