Przyczajenie
Zarejestrowany: 2014-12
Wiadomości: 15
|
nie potrafię go zrozumieć...
Cześć dziewczyny,
Jestem tu nowa aczkolwiek Wasze forum czytam od dawna. Dzisiaj chciałabym od Was usłyszeć zdanie na temat sytuacji w moim związku.
Mam 25 lat, mój facet 30. Jesteśmy ze sobą od 5 lat. Przeszliśmy już w naszym związku niejeden kryzys. Chociaż przez ostatni czas układało się między nami naprawdę dobrze. Naszym głównym problem zawsze były kłótnie o rzeczy błahe, które podczas kłótni przeobrażały się w kompletną katastrofę. Obydwoje mamy ciężkie charaktery. Łatwo się denerwujemy. Ale gdy po każdej kłótni ja płakałam, denerwowałam się i bałam się o nasz związek postanowiłam spróbować zacząć trochę ustępować. Nie prowokowałam kłótni, gdy on zaczynał się o coś czepiać starałam się to załagodzić. Bywało ciężko, bo czasami miałam wrażenie, że cokolwiek nie zrobię on i tak znajdzie powód żeby się do czegoś przyczepić. Ale po poważnej rozmowie, i zrozumieniu, że te kłótnie są bez sensu on też zaczął się starać i na prawdę układało się między nami dobrze. On przymykał oko na pewne moje zachowania, które go irytują i na odwrót.
Dwa tygodnie temu miał problemy w pracy. Zadzwonił do mnie, że musimy porozmawiać jak się spotkamy. W końcu zaczął pobieżnie coś mówić o tych swoich problemach, Powiedziałam mu, że go rozumiem, że pogadamy dokładnie jak się spotkamy - tak jak chciał bo nie chciał o tym mówić przez telefon. I zapytałam go czy pojedzie ze mną w pewne miejsce ponieważ coś muszę załatwić. Wtedy on wybuchł. Zaczął krzyczeć, że mam go w dupie i takie tam. Próbowałam go jeszcze uspokoić ale on dosłownie zmieszał mnie z błotem. Po dwóch godzinach napisał mi że mnie przeprasza, żebym mu wybaczyła bo przesadził. Uwierzcie mi, że od niego takie coś usłyszeć to na prawdę szok więc ucieszyłam się, że może coś do niego dotarło. Napisałam mu, że owszem przesadził, ale już się nie gniewam, kocham go i czy się zobaczymy. Gdy przyszedł zachowywał się dziwnie. Nic się nie odzywał. Trochę mnie to zirytowało i również za wiele nie mówiłam ale byłam miła itp. On nagle stwierdził, że jedzie do domu, że nie będzie tak ze mną bez sensu siedział. Znów zaczął się kłócić...
Następnego dnia za to był przemiły. Nic na temat dnia wcześniejszego nie rozmawialiśmy. Nie ukrywam, że byłam zła bo nie podobało mi się to jak to wygląda między nami, że znowu dążymy do tego co było wcześniej czyli wiecznych kłótni. Przez te dwa tygodnie traktował mnie tak, że cokolwiek bym nie zrobiła było źle. Czepiał się o wszystko. Ciągle byłam ta najgorsza.
Kiedyś była taka sytuacja, że zaczął na portalu społecznościowym rozmawiać z jakąś dziewczyną. Ona go zaczepiła i tak sobie dosyć długo rozmawiali. Te rozmowy nie były dla mnie miłe. Pisał jej, że jest w związku w którym się nie układa itp. Doskonale pamiętam, że w tamtym czasie był dla mnie okropny. Dokładnie w ten sposób, że cokolwiek bym nie zrobiła i tak było źle, chociaż bym stawała na głowie i tak nic bym nie wskórała. Był to cięzki okres dla mnie. Gdy dowiedziałam się o tej dziewczynie zerwał z nią kontakt i było lepiej.
Teraz przypominając sobie tą sytuację zapytałam go trzy dni temu ( wiem, że może niepotrzebnie i że to było złośliwe ) czy może znowu sobie kogoś poznał i tak się zachowuje w stosunku do mnie, bo ja nic złego nie robię a obrywa mi się za wszystko. Odpowiedział , że tak, ale teraz nie tylko pisze tylko się spotyka z jakąś. Widziałam, że było to powiedziane w złości, że to nie jest prawda ale strasznie mnie to zabolało. Tym bardziej, że nie raz mu mówiłam, że nawet jak się kłócimy to nie powinniśmy mówić tak raniących rzeczy. Gdy to usłyszałam momentalnie się popłakałam... On oczywiście nic sobie z tego nie zrobił. Nie odzywaliśmy się już do siebie więcej ( pomieszkuje u niego ).
Wczoraj miał imprezę firmową. Całonocną z noclegiem. W ciągu dnia odzywaliśmy się do siebie "poprawnie" i nic więcej. Gdy pojechał i zostałam sama było mi niesamowicie przykro. Nie ukrywam, że w takich sytuacjach gdy jesteśmy pokłóceni moje zaufanie do niego maleje...Napisałam mu w nocy jak się bawi, że jest mi przykro, że jesteśmy pokłóceni, że wiem, że nie mam powodów ale trochę się obawiam tego, że jest gdzieś z nieznanymi mi ludźmi a my się do siebie nie odzywamy. Odpisał mi, że mnie kocha, żebym nie gadała głupstw. Ucieszył mnie ten sms. Odpisałam, że też go kocham i żeby się dobrze bawił. Wiedziałam już po tym, że między nami będzie znowu w porządku. Postanowiłam zrobić mu niespodziankę i zrobiłam mu obiad. Zawiozłam do niego żeby jak wróci miał coś dobrego do zjedzenia. Niestety nie mogłam na niego poczekać u niego, musiałam wrócić do domu. Gdy wrócił w południe, zadzwonił do mnie, podziękował za obiad, powiedział, że się zdziwił i bardzo ucieszył i że spotkamy się później, on po mnie przyjedzie.
Po południu napisałam mu o której godzinie się widzimy. Nie odpisał. Po godzinie do niego zadzwoniłam, nie odebrał. Pomyślałam, że pewnie odsypia imprezę.
Napisał do mnie na portalu społecznościowym przed 23. Napisał, że zasnął. Ja mu odpisałam yhym ( i to yhym jest bardzo ważne w tej całej historii ).
Na co on do mnie napisał coś w stylu "wiesz co ! a co niby robiłem tyle czasu?!". Zdziwiłam się i pisze do niego o co mu chodzi a on, że nie wierzę mu, że spał. Napisałam mu że dobrze wiedzieć, że nie wierzę, żeby przestał i czy przyjedzie. a on mi odpisał "nara" NARA ????
Zapytałam o co mu chodzi, że przecież nic takiego nie napisałam. Nie odpisał. Zadzwoniłam do niego bo chciałam to wyjaśnić. Nie odebrał. Puściły mi nerwy bo jak zwykle wymyślił sobie coś i zarzuca mi to co sobie uroił. Napisałam mu wiadomość, że dzisiaj to już przesadził, że nie zrobiłam nic złego, nie jestem jego workiem treningowym, że jego zachowanie nie jest adekwatne do sytuacji. Odpisał po jakimś czasie, że on mi napisał, że spał a ja mu nie uwierzyłam. A wywnioskował to z tego mojego "yhym". To nic , że chwilę później pisałam mu to co pisałam czyli zeby przestał wymyślać. Zadzwoniłam bo stwierdziłam, że przez te wiadomości się nigdy nie dogadamy. Odebrał i znowu doprowadził mnie do płaczu.
Ze to wszystko przeze mnie, że to JA przez ostatnie dwa tygodnie tak się zachowuje itp. Chciałam z nim spokojnie porozmawiać i mówię mu, żeby popatrzył nawet na tą głupią sytuację , że zachował się tak jakbym mu coś zarzuciła, że ja próbowałam normalnie rozmawiać a to on zaczął być niemiły, że boli mnie ostatnio jego zachowanie, że znowu zaczyna być źle tak jak kiedyś. Na to on mi powiedział, że to moja wina bo trzeba myśleć, bo mogłam się zastanowić zanim mu napisałam to yhym, że on jak tylko wstał to od razu do mnie napisał a ja mu tak odpisałam. To wszystko mówił podniesionym głosem i powiedział, że jest na mnie zły.
Dziewczyny opadły mi ręce. Wiem, że ta sytuacja jest tak błaha, że aż śmieszna ale jak się któryś raz człowiekowi obrywa za nie wiadomo co i jeszcze zwala się całą winę to w końcu człowiek pęka. I ja tak pękłam dziś. Z głupiej drobnostki teraz przez dwie godziny płakałam bo nie potrafię tego zrozumieć. Może to ja przesadzam, nie wiem. Ale na prawdę mam już dość tego, ja mam się liczyć z każdym zdaniem, zastanawiać nad każdym słowem a on może mówić i zachowywać się jak chce. Zwalając całą winę na mnie.
Na koniec naszej rozmowy telefonicznej powiedział mi, że on kończy bo idzie spać, że porozmawiamy jutro i mam się uspokoić. Ja mam się uspokoić.
Dziewczyny na prawdę ja już chyba przez niego zgłupiałam, sama już nie wiem co mam na ten temat myśleć. Może to i bzdura ale bardzo mnie to boli bo wiem, że to już równia pochyła do tego żeby było tak jak wcześniej, że się non stop kłóciliśmy.
|