Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Poddać się czy walczyć?
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2014-12-18, 18:18   #2
201604220918
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2013-12
Wiadomości: 412
Dot.: Poddać się czy walczyć?

Cytat:
Napisane przez Ollss Pokaż wiadomość
Jestem z moim chłopakiem od roku. Mam 19 lat,on 20. Wiele razy tu pisałam o swoich problemach,m.in jezeli chodzi o związek i zawsze dostawałam odpowiedzi dające do myślenia i mam nadzieje ze dziś też mogę na was liczyć.
Wiadomo,jak to na początku związku,jest super. Kiedyś dodałam tu wątek, w którym opowiadałam o problemie związanym z seksem z moim chłopakiem. Streszczając, dotyczyl on tego, ze moj facet chciał się bardzo często kochać,kiedy ja nie mogłam, bo nie mialam ochoty lub mnie bolało,nie dochodziło to do niego i wtedy pierwszy raz myślałam o zerwaniu. Nie wystarczało mu to,ze jestem u niego na cały weekend i robimy to co chwile, w tygodniu widzimy sie ,2,3 razy i tez się kochamy. On mógł to robić bez przerw, nawet gdy płakałam z bólu. Wiem, to brzmi brutalnie,myslalam,ze to we mnie jest problem ale tu szukałam porady i ja dostałam. Okazało się, ze w nim jest problem, napisałam mu list i po przeczytaniu zrozumiał i zmienil swoje zachowanie.
Nie wiem,czy to kwestia tego, ze do siebie nie pasujemy, czy moze to,ze jest niedojrzały czy moze ja nie jestem.. Na początku związku bardzo mi na nim zalezało, latalam za nim jak głupia. Nawet gdy on zrobil źle, ja nie mogłam dopuscic do siebie tego ze będę zyła z dnia na dzień nie odzywając się do niego bo się pokłócilismy. Robiłam wszystko, by było mu ze mną dobrze. Np. Dla mnie normalne jest,ze dziewczyna z chlopakiem piszą ze soba smsy, kiedy są od siebie daleko, dla niego nie. Do dzis wysmiewa się z kolegów, ze ciągle piszą ze swoimi dziewczynami, a to przeciez normalne.. Wiadomo, ze jak jest sie osobno,czy zajętym to ogranicza się te smsy. On tego nie lubi. Ok,przyjełam to do siebie, bo chcialam dla nas jak najlepiej, mimo tego,ze cieprialam, ograniczylam kontakt z nim tak bardzo jak on tego chce. W lozku zaczelam robic rzeczy, których nie lubię,tylko dlatego,by jemu bylo przyjemnie. Choc dalej wydaje mi się ze tego nie docenia...
Po jakims przyzwyczilam sie do tego ograniczonego kontaktu. Lecz on stwierdzil,ze jednak chce go więcej. Z trudem się zgodzilam,klocilismy sie o to, bo nie potrafilam znow zmienić te przyzwyczajenie do ograniczonego kontaktu.
Ostatnio bardzo duzo się z nim kloce. O byle co.. Nie potrafię z nim rozmawiac, obraza się jak baba i wymuszam od niego jakie kolwiek słowa. Kiedy pytam o co chodzi,mowi ze nic. Kiedy wiem, ze jednak coś. Ja się tak zachowywalam na początku zwiazku ale szybko to zmienilam bo wytłumaczył mi jak to wygląda a teraz sam robi to samo. To nie jest zadne odgrywanie się, bo raczej jakby chciał robił by to od razu.
Jeszcze z 2,3 miesiące temu potrafił mówić mi często jak bardzo mnie kocha.. Teraz to się ograniczylo do minimum.
Niedawno mial zabieg operacyjny, byl w szpitalu 3 dni. Gdy wrocil do domu, jeszcze tego samego dnia wyszedł z domu do bloku obok do kolegi ZAJARAC. TO głowny powód mojego zaniepokojenia.. A przed tym mówił, ze ledwo chodzi,jest słaby,obolały,blady i nie wiem co jeszcze. Pomysłałam.. ok, to blok obok, więc zamiast samemu w domu sie nudzic moze isc do kolegi. Na nastepny dzień mielismy się widzieć. Wieczorem zadzwonił, a gdy spytalam co robi, powiedzial ze byl w sklepie, i znowu wraca do kolegi. Ok. Zapytalam go czy podszedł by po mnie jutro doslownie 100,200m. * mieszkamy do siebie godzine drogi. Dzieli nas prom,ktorym trzeba przepłynac na drugą strone. Stwierdziłam, ze jezeli jest w stanie zejsc po schodach, isc do sklepu, isc do kolegi tez o schodach, gdzie mieszka na ostatnim piętrze, znow zejsc i wrocic do domu i wchodzic po schodach to moze kawalątek po mnie podejsc... NIE. Awantura.. Ze ja go nie rozumiem. Ale co tu do rozumienia? I tak w ten dzien co do niego przyszłam( nie podszedł ani kawalątka) po naszym rozstaniu sobie wyszedł do kolegów.
Pytam znajomych, mamy, bliskich czy to ze mną jest cos nie tak.. Czy to JA faktycznie nie rozumiem pewnych spraw jak to sądzi moj chlopak. I Non stop slysze, ze to w nim jest problem.. Moglabym wiele sytuacji tu opisac.
Nie potrafi okazywać mi uczuc, tak, jak bym tego chciała. jestem bardzo wrazliwą dziewczyną i nawet błachostki biore sobie do serca. Kiedy płacze, nie potrafi mnie przytulic,poglasakc po glowie i powiedziec,zebym sie uspokoila tylko sama mu muszę mowic zeby to zrobil. I kiedy juz to robi, kladzie mi ręke na ramie jak na jakąs opieraczke i wszyscy mają byc zadowoleni. Kiedys prosilam go o okazywanie uczuc, by więcej całował, przytulał, bo tego potrzebuje.. Obiecywał, ze to zmieni i fakt zmienił, ale znów wraca to co było kiedyś...
Nie chodzimy nigdzie razem, a jezeli juz, to na jakies posiedzonko, ze ja sobie wypije piwo, on sobie zapali trawke i do domu.
Nie chce nigdzie mnie zabierac, zawsze ma jakies wymowki, ze co ja będe robiła jak będa sami faceci i będa chlac.
No tak Dodam jeszcze, ze kiedys nie mial dla mnie w ogole czasu i koledzy byli dla niego najwazniejsi. Tez byla o to kłotnia, zrozumial po wielu konwersacjach, zmienil to na miesiac i znow wrocilo co było..
A co do posiedzonek- za często na nie chodzi. Potrafi siedziec z kolegami codziennie, CODZIENNIE wieczorami i palic, pić. Mowilam mu to,ze bardzo mi to przeszkadza i nie podoba mi się to. Odparł,ze wie, ze ma z tym problem ale po nowym roku to się zmieni. I znow słyszę ` ze się zmieni` .
On pracuje, ale nie przeszkadza mu po 23 czy lub jak ma na 7 rano isc do kolegow zajarac czy wypic.
A wracając do mojego nudzenia się w jego towarzystwie, wiele razy gdy do niego dzwonie, slysze, ze jest kolegi siostra, albo kolegi dziewczyna.. No tak, ale JA będe sie nudzila i mnie nie moze zabrac.
Najlepsze jest to, ze caly czas narzeka na to,ze nie ma pieniedzy.. Nie rozumiem ? gdyby nie jego codzienne wieczorne jarania i chlanie, na pewno by te pieniądze mial. Ja rozumiem,zeby palil sobie raz na tydzien, wypil,ok,ale codziennie??
Moja matka, kiedy wie,ze się poklocimy, a często nam sie to zdarza,mowi,ze wiele w zyciu przezyła i mam sobie to przemyśleć. Wciąz powtarza, ze on się nigdy nie zmieni mimo tego ze tak cały czas powtarza, zmienia sie na tydzien,dwa,miesiac i znow wraca to samo.. Wiadomo,ze matka stanie zawsze po stronie swojego dziecka. Duzo jej sie zwierzam. Duzo zwierzam się tym,ktorym moge zaufac i tez wysłuchuję, ze się nie zmieni i zasługuje na lepszego faceta..

Często myślę o zerwaniu a to chyba nie jest normalne. Chyba trochę się męcze choc nie wyobrazam sobie, ze mialabym teraz z nim zerwać.. Gdyby teraz ktos zapytał,czy jestem z nim szczęsliwa, nie umiałabym odpowiedziec na to pytanie. A jeszcze z 1,5 miesiąca temu nawet bym sie nie zastanawiała nad odpowiedzią..
Nie wiem co robić. Czekac az sie zmieni,dac mu szanse i miec nadzieje na lepsze jutro męczac sie przy tym..
Przeciez nie będe pisala mu listu za kazdym razem,kiedy jest cos nie tak,zeby cos zrozumial..
Nie wiem.. Mam mętlik w głowie, moje uczucie do niego gasnie, choc z drugiej strony cięzko mi wbić do glowy fakt, ze mogę z nim juz nie byc..

Wiem,ze mogę na was liczyć..

Przeczytaj sobie pogrubione i odpowiedz sobie na jedno zarąbiście ważne pytanie: PO CO nadal z nim jesteś? Jesteś młodziutka, znajdziesz sobie normalnego faceta, taki śmieć nie jest wart zachodu.

Mama ma rację, on się nie zmieni, no chyba, że na gorsze.
201604220918 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując