|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2013-07
Wiadomości: 5 570
|
Dot.: Oszczędzanie niejedno imię ma - i nie będąc żyłą z klasą żyć się da! cz II
Cytat:
Napisane przez Miss Saeki
Do pracy jeżdżę autem 30 km w jedną stronę.
Generalnie zarabiam na tyle, że stać mnie na to aby jeżdzić sama, więc w jakieś bezsensowne układy się nie pchałam aby na siłe z kimś dojeżdżać (i tracić kupę czasu na dojazdy do kogoś itp.).
Zatrudnili do nas do działu nowego chłopaka i sie okazuje, ze mieszka dość blisko mnie, wjeżdżamy tym samym wjazdem na autostradę. Już się wstępnie dogadaliśmy, że możemy razem jeździć. Jakiś 1km od wjazdu na autostradę jest centrum handlowe i bedziemy się tam spotykać i np. tydzień jednym autem i tydzień drugim. Dla niego to całkowicie po drodze, dla mnie 1 dodatkowy kilometr, ale i tak się opłaci.
|
Super!
Ja nadal nie mogę pojąć, dlaczego mój mąż i jego współlokator pracując w jednej firmie, w tych samych godzinach, jeździli dwoma autami do pracy. To jest dopiero rozrzutność!
Kiedyś mieliśmy tak z mężem, że ja jadąc do pracy, zostawiałam go po drodze w jego pracy, jechałam do swojej, a wracając zgarniałam go do domu. Na początku miał problem psychiczny że kobieta go wozi, ale widząc jaka to oszczędność, przestał się wstydzić.
Cytat:
Napisane przez Shiruvii
Podczytuje wątek od jakiegoś czasu szukając inspiracji i przy tym poście przypomniały mi się zwyczaje mojego dziadka (juz od dluzszego czasu go nie ma z nami, ale znam duuuzo opowieści). On przychodząc z pracy nie tylko nie robił sobie jedzenia, ale nawet wody na herbatę nie zagotował. Siadał przy stole i czekał na obiad, a babcia przynosiła. A jeśli na przykład babci nie było w domu, a dziadek wracał to czekał aż wróci i do tego czasu nic nie jadł, nie pił - nawet 2-3 godziny 
|
Mam takiego wujka. Nawet jak mu żona kartki na garnki przykleiła: ziemniaki, klopsy, zupa i kupiła mikrofalówkę, to i tak sobie obiadu nie podgrzał.
Cytat:
Napisane przez grissini
Jak pisalam metr kosztuje ok 4tys przy 80m miezkaniu jestbtonkoszt ponad 300tys na to.mnie nie stac. mieszkanie kupikismy za nieco.ponad 100tys jest roznica? za ta reszte to vym.mogla sobie w marmurze wyposazenie zrobic. i to chodzi ze trzeba szukac szukac i.szukac. czytac kombinowac. jak pisalam.szukalisny.ponad rok. no wiadomo latwiej by bylo wziac kredyt kupic i.wprowadzic sie sie do gotowca, ale kazdy wie ile sie doplaca do hipotevznego choc tonu tak.najkorzystniejszy kredyt na rynku. wydaje mi.sie ze w tych czasach duzo.ludzi idzir na gotowca i na.latwizne.
tu tez jest jakies przeswiadczenie stara kamienica=slams. inni tez mnie nie rozumieli nawet tz swierdzil ze mam swira ze tak bronie sie przed mieszkaniem w bloku. dopiero jak poczul klimat znajomi tak samo to zrozumieli.np.prawdziwa odkuta cegla na scianach nie klinkierowka to jest dla.mnie cos. duze przestronne pomieszczenia itp
Wysłane z aplikacji mobilnej Wizaz Forum.
---------- Dopisano o 11:14 ---------- Poprzedni post napisano o 11:13 ----------
przepraszam za literowki pisze z tel
Wysłane z aplikacji mobilnej Wizaz Forum.
---------- Dopisano o 11:16 ---------- Poprzedni post napisano o 11:14 ----------
mialbyc koniec tematu mieszkan, bo znowu ktos sie zezlosci. Chcialam napisac tylko swoje zdanie na ten temat, a noz widelec komus to da do myslenia.
Wysłane z aplikacji mobilnej Wizaz Forum.
|
Ale co tu się złościć.
Z tego co piszesz wynika, że w nowym budynku mieszkanie ok.80metrów kosztuje 4-5 tysięcy za metr, a w kamienicy do remontu Niewiarygodna różnica.
Zwłaszcza że zazwyczaj kamienice są bardziej w centrum, a nowe bloki na obrzeżach.
Jak już pisałam mieszkałam kiedyś na nowym osiedlu "w burakach" i tam mieszkania w nowym bloku ale z rynku wtórnego (wykończone) w metrażu 38-40m chodziły po 8500 za metr. Moi rodzice sprzedali ruinę do remontu generalnego po mojej babci w kamienicy w podobnym metrażu za 10 000zł za metr.
Wszystko zależy od lokalnego rynku. Z moich obserwacji najtańsze są mieszkania w wielkiej płycie do kapitalnego remontu i zdarzają się również w kamienicach. Z tym że trzeba bardzo uważać i dokładnie zrobić rozeznanie kto mieszka w takim bloku czy kamienicy. W tych kamienicach u mnie, gdzie są tanie mieszkania, w większości pozostałe mieszkania są komunalne lub socjalne, klatki obskórne, sąsiedzi to element niepłacący czynszu. DLa mnie sąsiedzi mają znaczenie, bo średnia przyjemnośc mieszkać w budynku do którego strach wejść po zmroku czy w którym są awantury i bójki na klatkach.
Cytat:
Napisane przez MariaFrancesca
Też robiliśmy taką analizę, bo wcale nie wykluczaliśmy wtórnego. Nie wiem jak u Was we Wro, ale w Poznaniu jest plaga pośredników, nawet jak znajdziesz sobie sam w necie, dzwonisz, a tam pośrednik. Oczywiście chcą podpisywać umowę, najczęściej pod klatką mieszkania, do którego mamy wejść. Umowę pośrednictwa, za które liczą sobie konkretną prowizję, za każdym razem się z kobietami kłóciliśmy, niech zapomną o jakiejkolwiek prowizji, niech zdzierają od sprzedającego, a oni chcą żerować na obu stronach co jest kompletnym zdzierstwem i totalnie nielogiczne, bo wiadomo, że sprzedający chce sprzedać jak najdrożej, a kupujący kupić jak najtaniej, więc jak oni mogą reprezentować interesy sprzeczne ze sobą. Z resztą mój mąż szukał, że to jest niezgodne z zaleceniami jakiejś Rady czy czegoś - nie pamiętam. W rejonie Poznania, który nas interesował i okolicach znaleźliśmy tylko 1 mieszkanie sprzedawane bez pośrednika. Później zmieniły nam się warunki, bo moi rodzice zdecydowali się nam pomóc i zawężyliśmy poszukiwania do Poznania. Była fajna oferta z wtórnego, ale jak zaczęliśmy porównywać to o czym piszesz czyli podatek, ewentualną prowizję dla tej Pani to wyszło, że pierwotne w lepszej lokalizacji jest tańsze, a uwzględniliśmy wszelkie możliwe koszty, bo na wtórnym było już wyposażone. Jeszcze trafiliśmy na koniec etapu pierwotnego i wykończenie mieszkania od stanu deweloperskiego do normalnego było w niezłej cenie, więc ok, można powiedzieć, że poszliśmy na łatwiznę, ale była ona dobrze skalkulowana i nie uważam, że straciliśmy.
|
Mam pośrednika w rodzinie, więc pośrednik nie jest mi potrzebny jeśli chodzi o sprawy formalne. Niestety jak kupowałam dom, ten mój wpatrzony miała na wyłączność jedna z agencji. Czyli mimo że sama go znalazłam, sama dogadałabym się z właścicielem to i tak musiałabym prowizję agencji zapłacić.
Rozśmieszyła mnie za to sprzedająca. Miała sporo przebojów ze sprzedażą tego domu. W trakcie katu notarialnego musiała zapłacić sporą prowizję agentowi (zdecydowanie większą niż ja), a po akcie w ramach wdzięczności, ze wreszcie dom sprzedała, chciała dać agentowi 100zł na obiad. Tak jakby zupełnie nie rozumiałą, ze te kilkanaście tysięcy które wziął od niej kilkanaście minut wcześniej było właśnie za to.
Kiedyś gotowałam 3 obiady. Jeden dla siebie i syna (lekki), drugi dla męża (syty), a trzeci dla psa. Teraz gotuję jeden. Albo syty i wtedy ja go nie jem, albo dietetyczny i mąż dojada kanapkami.
|