Napisane przez iskra_boza
Nie zgodzę się z Tobą. Jeśli są wskazania, wówczas stosuje się "shared care" i ciężarna jest pod opieką szpitala i położnej. Ja jestem pod opieką profesora położnika-ginekologa ze względu na moje zdrowie (guz kąta mostowo-móżdżkowego). Na chwilę obecną jestem zmęczona wizytami w szpitalu, co tydzień, więc położna przychodzi do mnie na wizyty domowe co 2 tygodnie. Miałam 6 usg, miałam mieć 7, ale jak już ustalono termin cesarki, tak siódme usg nie jest konieczne. Pierwsza wizyta natomiast wg NICE guidance (jestem pielęgniarką, pracuję wg NICE) powinna się odbyć między 8 a 12 tygodniem ciąży.
Faktem jest jedynie to, że kobiecie podczas całej ciąży nikt między nogi nie zagląda. Żadna z nas nie wie, czy szyjka się nie skraca, czy nie otwiera. Dopiero po 3 poronieniach monitorują. Inaczej stosuje się minimum interwencji. Jakoś kobiety rodzą bez zaszywania, krążków pessary, NoSpy, magnezu, Duphastonu czy luteiny.
Pracodawca musi zrobić risk assessment, wtedy decyduje ile ciężarna może robić i czy ma dla niej odpowiednie stanowisko pracy.
Kiedyś miałam dyżur w szpitalu na onkologii, miałam pod sobą dziewczynę, która pracowała jako Health Care Assistant. Ja to byłam w szoku. Z brzuchem pod sam nos, w 9 miesiącu, ona latała po oddziale, jak ta rącza gazela, odwracała chorych na boki, nie przejmowała się dźwiganiem. A ja... Pracuję w przychodni, za biurkiem i od sierpnia już siedzę w domu. Nie mieściłam się w żaden uniform. Guz pod wpływem hormonów powodował większe zawroty głowy, niż normalnie, do tego poziom przeciwciał przeciw wzwB spadł mi do 55, a powinien być powyżej 100. Nie chciałam się szczepić w ciąży, a że pracowałam akurat w przychodni dla asylum seekers, bezdomnych i narkomanów, więc ryzyko złapania czegoś jakieś było. Wolałam iść na zwolnienie, niż siebie i małego narażać. Mam nadzieję, że najpóźniej we wrześniu uda mi się wrócić choć na parę godzin. Myślę o 2 dniach po 4 godziny. Mąż w tym czasie się małym zajmie.
|