Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Czy obwiniać się po rozstaniu?
Podgląd pojedynczej wiadomości

Najlepsze Promocje i Wyprzedaże

REKLAMA
Stary 2015-01-23, 10:34   #46
MascarpOOne
BAN stały
 
Zarejestrowany: 2013-09
Lokalizacja: Wisteria Lane
Wiadomości: 4 236
GG do MascarpOOne
Dot.: Czy obwiniać się po rozstaniu?

Cytat:
Napisane przez BlackJackRose Pokaż wiadomość
Cześć
Mam do Was pytanie: zakończyłam związek z ukochanym facetem w sposób dosyć burzliwy... Dużo osób mówi mi, że dobrze, iż tak się stało, bo miałam chłopca, nie faceta. Proszę o opinie.
Mieszkaliśmy u mnie, tzn mój tata zostawił nam mieszkanie, byśmy mieli łatwiejszy start. Ja pracowałam, wzięłam dziekankę, on się zwolnił z pracy, bo powiedział, że nie pogodzi jej ze studiami dziennymi. Wziął pieniądze o rodziców.
Ja płaciłam rachunki, on się tylko rozliczał ze mną. Ja rozdzielałam zadania, mówiłam, co trzeba zrobić danego dnia, bo on twierdził, że nie wie (wcześniej mieszkał w akademiku, więc sam musiał wszystko sobie zrobić). Nie widziałam, by nastawił pralkę, zakupy robiłam albo ja, albo razem, wracając z pracy, zawsze kupowałam mu jakiś upominek, taki drobny gest.
Jednocześnie wiem, że mnie kochał - mówił to i okazywał, widziałam to w jego oczach.
Miał grupę znajomych, poznanych jeszcze z akademika - przesiadywał u nich przed zajęciami, w przerwach między zajęciami, czasem po zajęciach. A w domu obowiązki... Złościł się, kiedy sama coś robiłam, a potem byłam niezadowolona, że mi nie pomógł. Generalnie, kiedy chciałam, żeby coś było zrobione, musiałam mówić. Zdarzało mu się też wracać do domu zjaranym, a kiedy zaczynało się picie, mój były zawsze był najbardziej pijany - wtedy kładłam do łóżka, czuwałam, jeśli wymiotował i gryzłam się w język. Każdemu się przecież zdarza.
Zdarzało się też tak, że np umówił się ze mną do kina, a ostatecznie poszedł ze znajomymi na imprezę. Albo powiedział, kiedy jeszcze pracował, że nie pójdzie dziś do pracy, wróci wcześniej, bo ma następnego dnia duże kolokwium. Odpracuje godziny w sobotę. Miał skoczyć do kolegów na piwo czy dwa, wracał po nocy zjarany. I najgorsze jest to, że on nigdy nie przeprosił, a jeśli, to tak na odwal się, bo uważał, że postępuje słusznie, a ja się czepiam.
Żeby nie było, obydwoje mamy ciężki charakter: jesteśmy uparci, z tym, że ja łatwiej ustępuję, jestem porywcza, impulsywna, on się łatwo obraża i zawsze ma być po jego. Nie szliśmy na kompromis, zawsze ja musiałam ustępować.
Pierwsza sprzeczka wybuchła pod koniec października - poszło o bałagan. O to, że wszędzie walają się naczynia, niewyrzucone śmieci. Nigdy nie robiłam awantur, nie czepiałam się, mógł wychodzić do kolegów, żadnej kontroli, nic. Zresztą z jego strony było tak samo. Ale wtedy nie wytrzymałam i podniosłam głos, spytałam, co on sobie wyobraża, że ja będę pracować, gotować, a on mi nawet nie pomoże w domu? Generalnie wyszła mała wymiana zdań, ale nie krzyczeliśmy nas siebie. Wyszłam się przejść, żeby ochłonąć, wstąpiłam do sklepu po zakupy - chciałam ugotować kolację, żeby pogadać. Wracam do domu, a on z torbami wyprowadza się do siostry :shock: zaczęłam płakać, kazałam mu wrócić do domu, nic. Pojechał, powiedział, że wróci za godzinę (jakby od razu nie mógł), ale wrócił. I siedząc w kuchni powiedział mi, że on nie wie, czy jest sens, że powinniśmy może sobie zrobić przerwę... Że od kiedy tata się wyprowadził, ciągle się spinamy (jak dla mnie, nie było żadnych spin, bo o niczym, co mogłoby mu się nie podobać, mi nie mówił!). Nie wierzyłam własnym uszom... Zaczęłam go przekonywać, prosić, tłumaczyć, widziałam, że wymyka mi się z rąk... Ale ostatecznie został.
Wiem, że popełniłam wtedy błąd - dałam sobie wejść na głowę.
Kłótnia, która doprowadziła do rozstania, "zaczęła się" parę dni wcześniej. Zaprosił do domu kolegów na walkę bokserską. Powiedziałam, że ok, ale ja idę na miasto, na kawę, nie będę z nimi siedzieć. Strzelił focha, powiedział, że jak przychodzą goście, to się nie wychodzi. Odpuściłam, zostałam. Parę dni później ja zaprosiłam koleżanki - stwierdził, że nie będzie z nami siedział, idzie do kumpli. Mogłam powiedzieć mu to, co on mi parę dni wcześniej :wink: ale odpuściłam, nie jestem taka. Poprosiłam tylko, by wrócił do domu, jak już moje koleżanki pojadą, a on wypije piwo.
I co? Piszę do niego smsa, że może wracać, a on do mnie, że idą z kolegami na kluby, pobawi się i wraca. Wkurzyłam się - znów zignorował moją prośbę, mógł chociaż inaczej to rozegrać, zadzwonić, spytać, czy może wybiorę się z nimi - raz, że byłam jego kobietą, a dwa, kiedyś imprezowaliśmy wszyscy razem i nie było problemu.
Zdenerwowałam się, stwierdziłam, że pierwszy raz się nie dam pogłaskać po głowie, ubrałam się i napisałam, że ja też w takim razie wychodzę sama.
Poszło o to, że nie zaproponował, żebym do nich dołączyła, ba - ja, jego kobieta, najważniejsza ponoć na świecie, byłam sama w centrum miasta, on nawet po mnie nie wyszedł z klubu, zero zainteresowania. Napisałam mu wtedy smsa, że czuję się, jakby kompletnie się mną nie interesował, że wszędzie widzę pary, a ja sama itp.
Rano łaskawie wstał po moim dwukrotnym budzeniu, obrażony. Chciałam z nim pogadać, powiedzieć, co mnie boli - to, że zignorował moją prośbę, że moje zachowanie było jego krzykiem o uwagę: gdy zaczynałam wcześniej rozmowę, bo czułam, że nie interesuje się mną tak, jak wcześniej, zbywał mnie. Dla siostry, kolegów robił wszystko od razu.
Uniósł się, powiedział, że nie wie, co chciałam osiągnąć swoim wyjściem, że skoro się do mnie nie odezwał, to mi ufał (a mi nie chodziło o zaufanie, tylko o zainteresowanie) i że nie wmówię mu, iż kiedy byłam sama na mieście, to ktoś mnie akurat gwałcił, a nawet jeśli, to i tak nie zdążyłby dobiec.
Po tych słowach odechciało mi się rozmawiać. On wyszedł, mówiąc, że idzie się przejść. Myślałam, że zaraz wróci. W końcu po 5 godzinach nie dawania znaku życia napisałam do niego smsa, co się dzieje - martwiłam się. Nie odpisał. Zadzwoniłam. Powiedział mi, że jest u kumpli w akademiku, a jak będzie, to wróci - lekceważąco, zimno, jak do szmaty, a nie do ukochanej kobiety. Ubrałam się, pojechałam do tego samego akademika poprosić naszą wspólną koleżankę o rozmowę z nim. Powiedział jej, że nie jest w stanie. Zagotowałam się: widziałam parę godzin wcześniej na grupie tego akademika, że szukał zielska - ostatecznie niby nie znalazł. Znalazłam go w jakimś pokoju, n********o, oczywiście w otoczeniu znajomych. Zdjęłam z palca pierścionek, nie zaręczynowy, ale srebrny pierścionek, który dostałam od niego na urodziny, powiedziałam "proszę", kładąc mu go na dłoń, odpowiedział "dziękuję".
Nie będę wnikać, co było potem, że oczywiście na weekend pojechał do siostry, wrócił po rzeczy w poniedziałek - bez rozmowy, z podjętą decyzją. Upokarzałam się przed nim, prosiłam, by został, przeprosiłam za ten pierścionek, ale był nieugięty - powiedział, że po tym coś w nim pękło. Powiedział, że mnie nadal kocha, ale już mu nie zależy, chce spokoju.
Uwierzcie mi - nigdy wcześniej nie zrobiłam takiej akcji. Ale wtedy nie wytrzymałam. Te słowa o gwałcie, jego foch, lekceważenie, zimno...
Długo obwiniałam się o to, co się stało, o to, co zrobiłam. Chciałam jego powrotu, ale on kategorycznie mówi NIE. Jego kumple, 20,21 lat, bez dziewczyn (nie mówiąc już o mieszkaniu z dziewczyną) powiedzieli, że pierścionka by nie wybaczyli - nie znając oczywiście żadnych innych faktów.
Nie wiem, czy walnęłam jego czy jego dumę.
Po rozstaniu mieliśmy całkiem fajny kontakt, do tygodnia przed świętami - wtedy się pokłóciliśmy, on powiedział, że szukałam problemów tam, gdzie ich nie było, ja, że nie docenił tego, co ma. Usunęłam wspólne zdjęcia, on mnie zablokował. Od tego czasu mamy kontakt baaaaardzo sporadyczny, przez smsy.
Czy ja się słusznie obwiniam...?
I czy jest nadzieja, że on przemyśli, że też z☠☠☠ał, i będzie próbował ze mną nawiązać kontakt? Jego koledzy mówią, że dla niego sprawa jest zakończona - ale akurat oni nie są dla mnie autorytetami.
Dziewczyno rzuciłaś faceta, który lubi wypić i ma zadatki na ćpuna a w dodatku jest utrzymankiem i potrzebuje spokoju w menelskich imprezach.
Eee Twoje zachowanie jest dziwne i niewybaczalne

Wysłane z aplikacji mobilnej Wizaz Forum.
MascarpOOne jest offline Zgłoś do moderatora