7 8 8 - odliczyli mu punkty bo mial podany tlen
w ogole malo kto mnie informowal co sie dzieje w okol mnie i mojego dziecka, gdyby nie to ze byla ze mna moja mama i biegala, patrzyla co robia i sie pytala to nic bym nie wiedziala
co do porodu to mowie 16 godzin od momentu kiedy przyjechalam na porodowke z bolami, lecz przez 9 godzin mialam skurcze a nie odeszly mi wody ani nie mialam rozwarcia, w ogole przyjechalam skaczac prawie po scianach i mowie ze mam skurcze a oni mi probowali wmowic ze ja wcale ich nie mam, ze mi sie wydaje, ze ja nie rodze i powinnam isc do domu

dopiero jak podlaczyli mi ktg to stwierdzili "no rzeczywiscie ma pani skurcze"
i potem meczylam sie jeszcze 9 godzin, dawali mi jakies zastrzyki (nie wiem jakie bo nikt nie raczyl mnie poinformowac) - pamietam tylko ze po ostatnim powiedzieli ze teraz sie wyjasni i ze albo skurcze ustana i pojade do domu, albo sie nasila i bede rodzic - ja juz bylam tak zmeczona i oslabiona ze modlilam sie tylko zeby ustaly i zebym pojechala do domu, nie moglam juz zniesc tego bolu
stalo sie inaczej - zaczal sie niby faktyczny porod (II faza chyba, nie wiem jak fachowo sie okresla to) i meczylam sie jeszcze 7 godzin
przebili mi pecherz plodowy i zaczelo sie robic rozwarcie - najlepsze jest to ze robiac to nie podlozyli niczego, zadnej miski ani nic, a polozna jak przyszla to wyjechala do mnie z pretensjami dlaczego tutaj jest tak mokro

w ogole byla koszmarna - jak mowilam ze mnie boli to ona do mnie "jak Ty sie zachowujesz? masz byc matka!! jestes niepowazna!!!!"
no ludzeeeee z takim podejsciem??
sam porod (czyli III faza tak?) trwal 15min
ale to co przeszlam wczesniej to nie zycze nikomu - a widok fioletowego dziecka ktore nie placze i nie lapie oddechu to juz w ogole jest straszne
najlepsze jest to ze potem trzy dni chodzilam z wenflonem bo zapomnieli mi go wyjac (a ja skad mialam wiedziec ze sie wyciaga, myslalam ze tak ma byc) - dopiero kolezanka z sali mi powiedziala zebym poszla do pielegniarki to wyciagnac
sory ze sie tak rozpisalam