Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Darmowa pomoc rodziców = brak prawa do narzekania?
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2015-02-26, 14:46   #3
narcyzowa
Zakorzenienie
 
Avatar narcyzowa
 
Zarejestrowany: 2012-07
Lokalizacja: Quahog, Rhode Island
Wiadomości: 7 568
Dot.: Darmowa pomoc rodziców = brak prawa do narzekania?

Często kwestia ludzi, kwestia dogadania. Ja mam takich rodziców, że gdybym dostała od nich kasę na wesele, to by się nie wtrącali, mimo, że robiłabym nie do końca tak, jak sami by chcieli. Ale wydaje mi się, że to raczej rzadka sytuacja.

Sytuacja typu - ja z partnerem wprowadzam się do moich/jego rodziców (a może jeszcze dzieci do tego!) albo w przyszłości dziecko sprowadza do mojego domu partnera - dla mnie to jest totalny kosmos.
Moim zdaniem rzadko, bardzo rzadko, ludzie są na tyle zgodni, żeby żyć razem bez kłótni w jednym domu. Dorastamy i z rodzicami to się robi trochę... ciasno. A niektórzy od razu pakują się na minę - toksyczna teściowa? A co tam, wprowadzimy się do niej z misiaczkiem. Będzie fajno. Tragedia gotowa.

Sytuacja jest lepsza, jak jest duży dom, osobne wejście, piętro etc. Ja bym tak dalej nie chciała żyć, ale nie jest to moim zdaniem już taka ciężka sytuacja jak wspólne dzielenie kuchni czy łazienki.

Pytanie, na ile ta pomoc rodziców jest wymuszona, a na ile dobrowolna. Niektórzy z góry coś zakładają, wymuszają. Dziadkom głupio odmówić przypilnowania wnuka, bo chcą mieć z nim kontakt, chociaż niekoniecznie są zachwyceni bieganiem za żywym dwulatkiem całymi dniami. To samo w kwestii mieszkania. No nie wiem, mnie by było głupio. Bardzo głupio.

---------- Dopisano o 15:43 ---------- Poprzedni post napisano o 15:41 ----------

A na intymnym nie brakuje wątków w stylu "Wprowadziłam się do misiaczka, jego matka się panoszy, czekam aż stara rura zdechnie" - no po prostu krew mnie zalewa, wytargałabym taką za uszy jak rozpuszczonego pięciolatka

---------- Dopisano o 15:46 ---------- Poprzedni post napisano o 15:43 ----------

Mieszkanie razem to wyzwanie i dla młodych i dla rodziców. Ci pierwsi muszą uszanować zwyczaje panujące od dawna w tym domu, a ci drudzy (skoro się zgodzili na wspólne mieszkanie) zrobić dla młodych trochę miejsca. Kwestia szacunku i wzajemnego dogadania. Ani jedna, ani druga strona nie powinna się panoszyć - owszem, rodzice w swoim domu mają prawo robić, co im się podoba, ale skoro zgodzili się mieszkać z młodymi, to muszą się też nieco dostosować.
Są kwestie bezdyskusyjne, bo jak teściowa chce na żółto pomalować salon, to synowa nie powinna się wtrącać, ale struganie żołnierzyków o drugiej nad ranem i bronienie się, że jest się we własnym domu to też takie nieciekawe podejście.
narcyzowa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując