Cześć.
Postanowiłem napisać tutaj swój post, ponieważ potrzebuję informacji, jak z boku wygląda to, co zaraz przeczytacie odnośnie mojego związku, który niedawno się rozpadł, albo też zakończył.
Byliśmy z moją dziewczyną parą przez osiem lat. Oboje mamy 25 lat, więc chodziliśmy ze sobą od czasów szkoły średniej. Po liceum nadszedł czas na wkroczenie w dorosłe życie. Ona dostała ofertę pracy blisko mojego miejsca zamieszkania, a ponieważ mieszkała 40km ode mnie, zdecydowaliśmy wspólnie, że po akceptacji moich rodziców zamieszkamy razem, co też w końcu się stało.
Później przyszedł czas na własne mieszkanie. Ponieważ ja zarabiam dużo lepiej od niej, wziąłem kredyt na siebie i sam go spłacałem, natomiast pozostałe rachunki typu – czynsz, prąd, woda dzieliliśmy na pół. Mieszkając razem przestało nam się układać, choć tak naprawdę, to chyba już wcześniej nam się nie układało. Często się kłóciliśmy, robiliśmy sobie wyrzuty, raniliśmy wzajemnie, ale później dochodziliśmy do wniosku, że nie możemy jednak bez siebie żyć i godziliśmy się.
Ona dążyła do ślubu i dziecka. Ja nie byłem gotowy. Nie byłem gotowy, ponieważ bałem się mieć żonę, z którą ciągle będę się kłócił. Wielokrotnie proponowałem wizytę u psychologa, psychoterapię itd.., ale ona nie chciała, więc nie nalegałem. W pewnym momencie ja uciekłem emocjonalnie. Zacząłem szukać sobie na siłę hobby, które jakoś mi pomoże, znalazłem gry komputerowe, wracałem po pracy i w ten sposób spędzałem czas. Często kładła się sama, ja przychodziłem gdy już spała. Ale przecież mnie kocha, c’nie? Nic złego nie może się przecież wydarzyć? Przecież ja jestem taki inteligentny, mądry, z dobrym stanowiskiem, masą znajomych i wysoką samooceną. Teraz jeszcze do tej listy należy dodać dwa – głupi oraz samotny.
Zdaję sobie sprawę, że problem nie leżał tylko po mojej stronie, lecz jej problemy ze sobą nie ułatwiały budowania tej relacji. Do rzeczy, do czego dążę. Pewnego dnia usłyszałem, jak rozmawia z kimś przez telefon o ściąganiu majteczek ….. znasz to uczucie? Stan przedzawałowy, łzy w oczach, pustka w głowie, setki pytań, brak możliwości zaśnięcia, czujesz się jak śmieć. Jak to, ona? Ta moja kochana, najwspanialsza? Jak to ☠☠☠☠a możliwe? Przeczytałeś już to, co wyżej? A więc już wiesz, jak. Nie usprawiedliwiam jej wcale, jestem realistą z chłodną głową, dlatego kazałem jej się spakować i wyprowadzić, co też uczyniła.
Uciekła od rodziny, ode mnie, od znajomych, od wszystkiego. Do innego miasta, gdzie dostała nową pracę, wynajęła mieszkanie. Po miesiącu we mnie coś pękło i poczułem się, jakby ktoś wyrwał mi serce, a bez serca przecież nie można żyć? No więc zacząłem płakać, błagać, rozpamiętywać. Teraz już wiem, że to był błąd.
Jak ona zareagowała? Powiedziała wprost, że to wzięło się z mojej ignorancji, że żałuje tego, że wyjechała i że tęskni. Natomiast potwierdziła mi, że całowała się z tamtym oraz, że się z nim spotyka. Zrozumiałem. Przestałem być frajerem. Nie przestałem kochać. Nie przestałem tęsknić. Nie przestało mi zależeć. Nie przestałem być tym, kim był.
Nauczyłem się widzieć szerzej, nauczyłem się czuć mocniej, nauczyłem się przestać ignorować, uczę się od nowa żyć, jest mega chujowo. Powiedziałem jej, że chciałbym być jej mężem i mieć z nią dziecko. Napisała mi, że nie potrafi przestać mnie kochać i kocha mnie całym sercem i duszą. Wierzę.
Natomiast teraz trzeba nauczyć być się chłodnym cynikiem. Dla dobrej mojego i jej. Przestałem być frajerem. Ona mówi, że nie potrafi teraz ze mną być i potrzebuje czasu oraz, że na pewno wszystko będzie dobrze i nie wyobraża sobie dalszego życia z innym mężczyzną. OK, rozumiem.
Zgubiła mnie moja pycha, mimo młodego wieku osiągnąłem bardzo dużo, co w tym kraju jest niemal niemożliwe. Nie mam bogatych rodziców, na wszystko zasłużyłem swoją ciężką pracą. Wiem, że ten tekst jest długi, ale nie może być krótszy, bo i tak staram się najbardziej, jak potrafię.
Reasumując, co teraz zrobić? Wiem i chyba czuję, że błaganie i skamlenie niczego nie naprawi, a tego da jej poczucie, że jestem poduszką, na którą zawsze może spaść, gdy jej coś nie wyjdzie. NIE JESTEM I NIE BĘDĘ. Chcę z nią być, chcę spróbować, bo czuję że to miłość mojego życia, lecz pragnę, żeby sama do tego doszła i sama poczuła, że tego pragnie. Jak to zrobić? Czy porady, aby przestać się odzywać, unikać kontaktu, zacząć spotykać się z innymi dziewczynami, wzbudzać zazdrość, to jedyna droga? Czy wszystkie kobiety na to pójdą? Czy to dobre wyjście? BTW - wiem, że nie spała z nim, póki nie
odeszła.
Dziękuję wam dobrzy ludzie
Realista.