Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2007-11
Wiadomości: 16 431
|
Dot.: Źle zachowujące się dzieci...
[1=ecd9a68db8379fc22aec146 35aa2645aca7c721b_6070dc9 9c9f91;50870825]Klarrisa mój też tak robi na spacerach, ale obserwuję, że im więcej chodzimy bez wózka, tym lepiej mu idzie. Wprawdzie nadal nie zdarzył nam się idealny spacer, ale pierwszy raz jak wyszliśmy bez wózka to była tragedia, zresztą po 5 minutach wracaliśmy do domu, bo gość postanowił wszystkimi kończynami sprawdzić, co to jest kałuża.
Jak wyjeżdżamy poza osiedle (i babcie siedzące w oknach i komentujące), to zabieram szelki (tak, wiem, nieciekawe rozwiązanie, ale dla tak żywiołowego dziecka, które musi musi musi zgarnąć wszystkie kamienie, gałęzie, kapsle i pety w promieniu 5 km jest wg mnie dobre - i on ma swobodę, głównie rąk i ja mam kontrolę, żeby mi nie wpadł pod rower). A na co dzień - wychodzi z wózka w miarę bezpiecznych miejscach, choć też mieszkam w totalnym blokowisku, zero większych dróg spacerowych, parków itd.
Przyznaję też, że dopóki chce jeździć w wózku, to ja z tego korzystam.
Zresztą na dłuższą metę męczy się i spacer bez wózka kończy się na moich rękach, więc na razie nie rezygnujemy. [/quote]U nas wózek używany jest sporadycznie, ani ja, ani syn nie lubimy wózka. Mam szelki, kupiłam rok temu i całą jesień chodziliśmy na szelkach, chyba do tego rzeczywiście wrócę, chociaż szelek też mały nie lubi, więc liczyłam na rozsądek mojego dziecka, ale niestety, przeliczyłam się...
Jak chodziliśmy na szelkach też zdarzały się komentarze od starszych pań, ale raczej takie pozytywne, wiele razy słyszałam, że fajnie, że można coś takiego kupić, bo dawniej panie dzieci prowadzały na pasku/sznurku. Jakoś nie spotkałam się z bardzo negatywnym komentarzem.
Cytat:
Co do rzucania, u nas też bywa, ale mocno umiarkowane i akurat tym się nie martwię. U nas takie różne jazdy są okresowe, chwilę jest i przechodzi, albo bardzo zmniejsza intensywność.
|
Mój synek od samego początku ma problem z wyrażaniem złości. Jak był całkiem mały, gdy się zezłościł z całej siłu rzucał się w tył na plecy, musiałam go łapać, żeby się nie skrzywdził. Z czasem nauczyłam go, że zamiast rzucać może się położyć i to działało przez jakiś czas, dopóki nie odkrył, że można rzucić jakimś przedmiotem. Był też etap gryzienia nas, szczypania czy prób bicia. Te 3 ostatnie w wielkich trudach, ale udało mi się wyeliminować całkowicie.
Cytat:
Co do biegania z jedzeniem - nie robię tak. Owszem, u nas często jedzenie jest łączone z zabawą (ale w sensie, że leży talerzyk i gość ma sobie podchodzić i zjadać, np. banana czy coś tam, przy czym ja muszę mu często o tym przypominać, bo tak jak córka Debrah moje dziecko nie żyje by jeść, ale je aby żyć), bo bez tego to by mi wcale nie jadł, ale w czasie takiej zabawy w jakimś miejscu byłby pewnie na tyle zafascynowany tym miejscem (bo rzadko chodzimy), że nie interesowałoby go jedzenie, czemu zresztą się nie dziwię, przecież ja też w czasie interesujących mnie zajęć nie myślę o jedzeniu.
|
Ja nie biegam na siłę, u nas to trochę inaczej wygląda. To syn biega i się bawi od czasu do czasu przybiegając po kęs jedzenia, ja go nie zmuszam. W ogóle nie zmuszam go do jedzenia, ponieważ jego zmusić się po prostu nie da, to ciężki przypadek jeśli chodzi o jedzenie, zresztą pisałam o tym przy okazji innych wątków.
Cytat:
Napisane przez _vixen_
Mnie w ogóle ludzie zazdroszczą, bo ja mam dziecko z jakimś takim wrodzonym rozsądkiem i instynktem samozachowawczym. Tak wiec łatwo mi się wymadrzac 
|
A wiesz, że ja czasem myślę, że z moimi dziećmi coś jest właśnie pod tym kątem nie tak. Całkiem serio to piszę. Często zachowują się, jakby brakło im instynktu przetrwania, szczególnie młodszy.
Poza tym uwierz mi, że wiele rzeczy, które robię ze swoimi dziećmi kiedyś znajdowało się na pierwszych miejscach listy z cyklu "na pewno tak nie będę robić" Niestety ale życie strasznie weryfikuje nasze podejście.
Cytat:
Napisane przez sliweczka85
Klarissa ja kiedyś opiekowałam się 2 letnią dziewczynką, która nie chciała trzymać się za ręce na spacerze. Robiła dokładnie tak jak opisałaś zachowanie synka. Ja ją wsadzałam do wózka, wywoziłam poza niebezpieczny obszar i tam pozwalałam iść. Przyznam, że te spacery były koszmarne i ich nie znosiłam. Jak miała już trochę ponad 2 lata to zaczęłyśmy chodzić też wzdłuż ulicy bez wózka i za każdym razem jak zaczęła uciekać i nie reagowała na polecenia w ramach konsekwencji brałam ją wierzgającą pod pachę i do domu. Po kilku(nastu?) razach załapała, że nie warto uciekać, bo się spacer skończy.
|
Moim problem największym jest droga do przedszkola i powrót. Muszę odbierać moje starsze dziecko więc muszę jakoś tam dotrzeć i wrócić. Z wózkiem się nie da, są ciągłe jęki, wycie i próby ucieczki z wózka, taki "spacer" to koszmar wyjącego dziecka przez całą drogę, dodatkowo bardzo źle się tam dostać z wózkiem. Najczęściej więc idziemy pieszo. Droga jest fatalna, niby środek miasta a wąska droga, częściowo bez chodnika i pobocza, częściowo wąski, dziurawy jak ser chodnik, w godzinach w jakich idziemy jeździ dużo samochodów bo przecież nie tylko ja odbieram dziecko o tej godzinie. Często synka niosę jak nie chce iść, co też nie jest dla mnie fajne. Najgorzej jak ucieka gdy wracamy, bo muszę go gonić, wtedy moja starsza córka płacze gdy się od niej oddalamy, chociaż za każdym razem jej tłumaczę, że nigdy jej nie zostawię i żeby bezpiecznie czekała na mnie na poboczu bo na pewno po nią wrócę. Ona z kolei jest taka, że najchętniej kurczowo trzymała by mnie za rękę, chociaż jak była w wieku brata to również miała krótki etap uciekania mi.
Wierzcie mi, że to odbieranie z przedszkola to najgorszy z moich obowiązków właśnie przez zachowanie mojego syna.
Cytat:
A może spróbuj szelek jak Perse? Młody będzie miał swobodę i będzie bezpieczny.
|
Chyba wrócę do szelek rzeczywiście.
__________________
Mam dwoje okruszków - jeden większy, a drugi całkiem malutki 
|