Raczkowanie
Zarejestrowany: 2015-04
Wiadomości: 100
|
proszę o poradę - mój facet, ja i jego długi
Hej dziewczyny.
Piszę tutaj pierwszy raz, chcąc posłuchać zdania i inspiracji od innych ludzi. Potrzebuję Waszej pomocy !
Poznałam faceta przez internet 12 miesiecy temu. Było super, świetnie się dogadywaliśmy. Ja mam 32 lata, on 42. Po kilku miesiącach się do mnie wprowadził, w sumie mieszka u mnie 5 miesięcy. Jesteśmy z innych miast. W tym czasie prowadził firmę jednoosobową, ale bardzo dużo siedział u mnie.
Trzy-cztery miesiące temu zaczął przebąkiwać, że firma mu nie idzie i że ma długi, ale nie pytałam się o szczegóły. Dziwiło mnie, że nie szuka niczego w internecie ( co mu radziłam), tylko coraz mniej jeździ ze swoim towarem, który sprzedawał, ale ufałam, że wie co robi. Mam mieszkanie i zamożnych rodziców, prowadzę firmę, którą rozkręcił mój ojciec zanim ją przejęłam. Ponieważ wiele razy byłam oszukana w swoim życiu, a ponadto chciałam, aby czuć że on się dokłada do mieszkania ustaliłam mu czynsz za mieszkanie 300 zł, co jest połową wszystkich opłat czynsz+prąd+gaz+energia. Każdy u nas płacił osobno za swoje jedzenie, ponieważ jestem alergiczną i jem różne drogie rzeczy i rozliczaliśmy się przy kasie. Czasem zapłacił za coś z własnej woli, drinka w pubie, obiadek na wyjeżdzie, kwiatek do domu. Gdybym miała pełną świadomość jego problemów, nie zgadzałabym się na te wydatki.
Pożyczyłam mu 2000, których do tej pory mi nie oddał. Zalegał mi z czynszem. Za te dwie rzeczy starałam się go nie ścigać, choć pamietam. Nie chciałam i nie wymagałam, aby dokładał się do czegokolwiek innego, co kupowałam ( np telewizor czy telewizja cyfrowa, internet).
Kilka dni temu poprosiłam go o wykaz jego długów, ponieważ oświadczył mi, że będzie miał najprawdopodobniej sprawę w sądzie. Gdy to zobaczyłam, to się załamałam. Wszystkie szacuję na ok 40 tysięcy. Ma je u swoich dostawców - nakupił towaru i go nie sprzedał, a przede wszystkim więcej wydawał niż zarabiał - to kupił coś tam swojej poprzedniej dziewczynie do domu, czy inne sprawy - ale twierdzi, że nie hazard, ani narkotyki, w co wierzę. Twierdzi, że koszta go zjadły.
W tym momencie straciłam dla niego jakąmś część zaufania. To on się relaksował, gdy miał takie długi? Przez ten cały czas unikał komputera, wyjeżdzał sobie w trasę do pracy raz czy dwa razy w miesiacu, sypiał w dzień i uwazał, że samo się wszystko ułoży? Dostawcy wykazali ogromną tolerancję, po prawie roku sie domagając swoich pieniędzy i sprawy w sądzie.
Więc otworzyłam komputer, poszukaliśmy ogłoszeń, zadzwonił i ... poszedł do pracy.
Znalazł pracę w dwa dni. Ponieważ emocje we mnie buzowały, gdy wracał zmęczony do domu, zamiast kochającej i wspierającej go osoby znajdował wstrętną, wkurzoną babę, która gadała mu ciagle o tych "długach". Ale ona gadała mu o nich ponieważ chciała mu pomóc i szukać rozwiązań. On tak o mnie nie mówił, ale rzeczywiście byłam uperdliwa - facet miał ochotę wyskoczyć przez okno.
Nie pojmowałam, jak moze uciekać od tego tematu. Zaproponowałam mu, że usiąde z nim i wszystko rozpiszemy tak jak rozpisują długi fachowcy - nie, bo on ma wszystko w głowie co komu wisi, wiec on wcale nie musi.
Zaproponowałam mu też, że będę sprzedawać jego towar zamiast niego na targu, bo on teraz nie może, ale ktoś zaufany mi to odradził, bo powiedział, że urząd skarbowy może mi przyfasolić karę adekwatną do mojego majątku, a nie przewinienia. Powiedziałam jemu, że bez umowy zlecenia chroniącej mnie, nie będę tam stać. On mnie delikatnie wyśmiał i powiedział, że niepotrzebnie się boję, bo połowa osób tam stoi na czarno i mówi się, że się stoi pierwszy dzien.
Potem gadaliśmy dalej i zaproponowałam mu, czy on mi, sama nie wiem : jest kilku odbiorców, którzy płacili do tej pory jemu w terminie i mógłby na tych transakcjach zarobić. Miałam wątpliwości, ale mu o nim niestety nie powiedziałam. Trzy czy cztery razu mu obiecałam, że zapłacę za te transakcje i on będzie mieć szanse na tym mieć marżę. Uważałam, że to dla mnie ryzyko, bo a nuż ktoś nie zapłaci i że moze mieć trudności realnym zyskiem, skoro do tej pory tak kiepsko mu szło. On mówił, że zysk napewno będzie, bo on już teraz się nauczył i będą niższe koszty.
Jednak pogadałam sobie z moim ojcem i ta rozmowa wyciągnęła na wierzch wszystkie moje wątpliwości. Przed rozpoczęciem całej machiny, czyli przed złożeniem jakiegoś zamówienia, tuż po rozmowie wróciłam do domu i powiedziałam mu, że mu w ten sposób nie pomogę. Powiedziałam mu też, że od tej pory płaci za mieszkanie 50 zł z datą wsteczną, a więc ma już opłacone z nadwyżką.
3 godziny słuchałam, jak jak mu obiecałam, jak go odrzucam, moja rodzina traktuje go jak trędowatego ( bo do tych wnioskow doszlam po rozmowie z ojcem). Jak inni którzy byli dla mnie niedobrzy wyciągali ze mnie pieniądze, a im tylko na tym zależało, a jak jemu zależy na mnie i prosi o pożyczę, to ja ja go odrzucam, a oni zarobili. Że jest traktowany jako oszust. Że mogłam go "uratować" ( co uważam za kompletną bzdurę), ale nie chce. Że widać go nie kocham, jestem inna niż on, bo gdyby on miał to by się podzielił ze mną. Że taki był dobry dla mnie, tak mi pomagał, był przy mnie, a ja mu nie chcę pomóc. No i że mu obiecałam ! ( fakt) No i mogę, bo mam dużo. Że to dla mnie nie finansowy problem, ale i tak się boję ( to prawda).
Muszę też zaznaczyć, że choć nasz związek jest krótki wiele przeżyliśmy razem trudnych chwil, a on był zawsze wsparciem dla mnie. Gdybym jednak miała świadomość wiszących nad nim długów, wspólnie zajęlibyśmy się nimi wcześniej, a im wcześniej to przecież łatwiej. On twierdzi, że myślał o nich od wielu miesięcy, że o nich pamiętał, ale to przecież, niestety, nie wystarczy.
On nic nie ma, nic nie posiada oprócz auta, ale ja nie szukałam sponsora i nie patrzyłam na jego pieniądze. Podjęłam decyzje, ale czuję się podle. Czuję, jak nasz związek zmierza ku czarnej dziurze.
Moje pytania brzmią :
Czy uważacie, że on ma rację i powinnam mu w ten sposób pomóc?
Czy uważacie, że pomagam mu wystarczajaco dużo, a może jestem wredną, wyrafinowaną sknerą? ( chwilami tak właśnie się czuję)
Czuję też, że powinien mi wcześniej powiedzieć o długach, pokazać, ale on twierdzi, że nie pytałam przecież i że nie musiał, nie wiedział, że ma mi pokazać. Przez to głównie nie mam do niego takiego zaufania, jakie miałam wcześniej. A mówi "przecież mówiłem Ci, że mam ponad 20 tys długu, ale Ty się nie dopytywałaś'
Co o tym myślicie? Powiniem powiedzieć mi wcześniej, czy ja nie dopytałam?
Dziękuję za dotarcie do końca
Edytowane przez zyworodka
Czas edycji: 2015-04-21 o 10:18
|