Napisane przez _Tola
Dziewczyny.
Za dwa dni kończę 21 lat i wzięło mnie na przemyślenia.
Doszłam do wniosku, że moje życie jest szare, nudne, że sama ja taka jestem. Patrzę jak wielu ludzi wokół mnie się realizuje, spełnia marzenia, ma pasje... a ja łapę doła, okropnego...
Bilans?
Nie mam pasji. Nie gram na instrumentach, nie umiem perfekcyjnie żadnego języka... Ogólnie nie mam talentów(jako dziecko wszystko mnie interesowało- ale niestety- słomiany zapał).
Nie jestem FIT, nie prowadzę żadnej super zdrowej diety.Nie podążam za modą.
Nie mam zgranej paczki przyjaciól. Nigdy nie byłam jakoś super lubiana- miałam koleżanki, ale to raczej takie szkolne znajomości... Na studiach tak samo- po za uczelnią z nikim się nie widuję.
Studiuję, bo studiuję. Chemię (kierunek wybrałam bez pomyślunku,, ale ogólnie mi się podoba). Nie mam planów na siebie, nie mam planu na biznes, na zycie, nie mam aspiracji by być lepsza i lepsza...
Dziś złapałąm doła. Moja siostra- kompletne mnie zaprzeczenie- studiuje dwa kierunki, co rusz wymyśla sobie jakieś kursy, planuje jak tu ustawić swój rozwój, samokształcenie. Ma pasję- jest fotografem.
Jest ode mnie rok młodsza, a zwiedziła więcej świata, jest ambitniejsza.Ma szalone pomysły, realizuje je.
A ja?Ja mam 21 lat i myślę, że wszystko w życiu spadnie mi z nieba.
Że będę miała dobrą pracę, że tak jak moi rodzice będę dobrze zarabiać i jeździć super nowymi autami.
Od ostatniego czasu zastanawiam się tylko jak ustawić swoje życie, by mieć pieniądze na swoje zachcianki. Jaką firmę otworzyć, za co się zabrać.
Musiałam ten chaos z siebie wyrzucić. Nie wiem czego oczekuje- baty na mnie nie zadziałąją, potrzebowałąbym kołka który 24/7 stałby nade mną i ganiał do pracy.
Jak się zmobilizować, zacząć żyć pełnią życia?! Dostrzec, że szczęście to nie tylko pieniądze na wyjazd zagraniczny czy nową bluzkę?
|