Uwaga, podejmuję próbę reaktywacji wątku
Weekend spędziłam na kursie z przemówień/autoprezentacji na uniwersytecie otwartym UW. Bardzo mi się podobało, bo mam ciekawą grupę plus przekonałam się ostatecznie, że czasy w których chciałam uciec i schować się w mysią dziurę zamiast wyjść naprzeciw czemuś stresującemu to już historia

Teraz to wręcz się palę

, choć wcale nie spodziweam się że wszystkich olśnię. Wczoraj też nasze wystąpienia były nagrywane i analizowane. Wzbudziłam sensację przyznając się do swojego wieku, bo niektórzy dawali mi nawet 10 mniej

Feedback był dobry, a największy zarzut to to, że sprawiam wrażenie infantylnej

Tak czy inaczej bardzo się cieszę na przyszły tydzień. Dzisiaj niestety musiałam w połowie wyjść, bo dostałam telefon od spanikowanego wujka, żeby przyjechać, bo moja Babcia umiera i to może być ostatnia szansa żeby ją zobaczyć. Jak już przyjechałam, to okazało się że informacja o umieraniu była nieco przesadzona
Wracając do kursu - naprawdę polecam. Jedyny minus jest taki, że niektórzy nie potrafią skomentować czyjegoś wystąpienia bez jakijeś psychoanalizy typu "czy twoja nieśmiałość nie wynika przypadkiem z bleble i czy przypadkiem nie wycofujesz się ze strachu przed podświadomym czymś tam czymśtam?" Na szczęście mnie to nie spotkało, bo nie wyjeżdżałam ze zbyt osobistymi wynurzeniami jak niektóre inne osoby, bo nie wiem jak bym zareagowała. bo właśnie, wczoraj zrobiłam coś co mnie samą zadziwiło - szłam wieczorem z koleżanką, którą zaatakowało - na szczęście tylko werbalnie - jakieś podpite męskie towarzystwo wyglądające jak stag party gone wrong. Najsensowniej pewnie byłoby ich olać i udać że się nie słyszy, ale nie zdzierżyłam. I nie, nie byłam pijana

Normalnie do nich podeszłam i powiedziałam co myślę o takich chamskich odzywkach, w głebi duszy licząc się z ewentualną utratą zębów. I wiecie co? Nie tylko nie straciłam zębów, ale wręcz doczekałam się przeprosin

Tzn. tylko od takiego w miarę przytomnego, bo do reszty chyba nie dotarło co mówiłam

Nie wiem czy to odwaga czy głupota, ale w sumie to jestem z siebie dumna
