|
Opieka nad niepełnosprawnym rodzeństwem to obowiązek czy prawo wyboru?
Cześć.
Chciałam poznać waszą opinię dotyczącą opieki nad rodzeństwem niepełnosprawnym, z porażeniem mózgowym, przez które taka osoba nie jest w stanie samodzielnie funkcjonować. Trzeba mieć świadomość, że po śmierci rodziców ktoś będzie się musiał nią zająć, dlatego też pytam was jak wy to widzicie?
Konkretnie chodzi mi o sytuację mojego chłopaka. Jego rodzice na razie mają się ok, ma siostrę ponad 20letnią, która jeździ na wózku i nie potrafiłaby sama sobie poradzić chociażby z prostymi czynnościami takimi jak wypicie wody ze szklanki. Jest to bardzo trudna sytuacja, bo wiem, że ani mój chłopak, ani jego rodzice, ani siostra nie wybrali sobie takiego nieszczęścia. Żeby nie było, nic nie mam do jego siostry, bardzo jej współczuję losu. Ale co dalej?
Opieka nad taką osobą to opieka jak nad rocznym dzieckiem. Trzeba liczyć się z tym, że w wypadku śmierci jego rodziców on musiałby się nią zająć. I jak to by wyglądało? Mój chłopak miał już gotową inicjatywę: zamieszkać ze swoimi rodzicami po ślubie w ich domu, a później kiedyś zająć się jego siostrą. On chciałby chodzić do pracy, a jego żona miałaby być w domu i zajmować się wszystkim łącznie z jego siostrą. Sam podał mi taką myśl. Nie jestem egoistką. Skoro myśleliśmy o sobie poważnie to takie kwestie wolałabym rozstrzygać teraz niż za kilka lat. Chciałabym mieć rodzinę, dzieci, nie mieszkać z teściami i PRACOWAĆ.Jak mam spełnić jakikolwiek warunek, skoro ja musiałabym siedzieć w domu i wszystkim się zajmować. Opieka nad taką osobą i do tego posiadanie chociaż jednego małego dziecko, a do tego jeszcze domowe obowiązki? Dla mnie to chyba awykonalne, pomijając już 0 wolnego czasu dla siebie.
Rozumiem mojego chłopaka, ale on nie dopuszcza do siebie żadnych innych pomysłów. On po prostu postawił na swoim, nawet gdyby to miało spowodować, że do końca życia byłby sam i umarłby na starość w zupełnej samotności. Uważam, że to nie jego wina (zresztą tylko i wyłącznie lekarza, który doprowadził do porażenia mózgowego) i tym samym to nie jest jego obowiązek rezygnować ze wszystkich swoich pragnień życiowych. Są różne formy opieki nad taką osobą, ale on nie chce słuchać o żadnych innych formach. Też nie kazałam mu wybierać, bo to idiotyczne, ale on stwierdził, że to nie ma sensu i tak, bo on zdania nie zmieni.
Co wy o tym myślicie, jakbyście się zachowały w mojej/jego sytuacji?
|