Hej,
trzymałyście kciuki, to wypada mi zdac relację....
Jestem pozytywnie nastawiona do dalszych starań o dziecko. Ani razu nie padłło haslo in vitro. Lekarz przesympatyczny, serdeczny. Przywitał się, podał rękę. Ale i kompetentny i dokładny. O wszystko wypytał ze szczegółami i mnie i TZ-a, o rodzinę, dzieci w rodzinie itd, oglądał jego wyniki.
I sprawa ma sie tak:
Najważniejsze i bezdyskusyjne - rzucenie palenia. Od tego zaczął. Dał TZ-owi wizytównkę do miejsca, gdzie oduczaja palić i podobno maja swietne rezultaty. Nawet najwięksi twardziele rzucali.
Po drugie - dostał skierowanie na badanie od...chrapania. Podobno problemy z oddychaniem w czasie snu maja duży wpływ na płodność. Dyskusja z TZ-em była smieszna, bo on przez sen nie zdaje sobie sprawy czy chrapie i jak oddycha, a ja z lekarzem rozmawiałam o jego chrapaniu i oddechu. TZ- na mnie patrzył jak na zjawisko i nie wierzyl, a lekarz sie smial...
Po trzecie - dostał leki - cos na podniesienie testosteronu i ma wspomagająco dalej brać kwas foliowy i Androvit. Ma także zrobić USG.
Oboje mamy zaszczepić się na żółtaczkę i zrobić badania genetyczne. TZ pewnie będzie płacił, ale ja dostałam namiary i skierowanie na bezpłatne badania genetyczne ( w ramach jakiejś akcji na PCO) z czego jestem niezmierie zadowolona.
Następna wizyta za 6 tyg, z nowym badaniem nasienia, powtorzonymi badaniami hormonów i wynikiem USG.
Obudziła się we mnie nadzieją...Teraz musze z TZ-em trochę powalczyć o te papierochy i badania...Ale czego się nie robi dla marzeń
Dobrej nocki,
A.