Przyczajenie
Zarejestrowany: 2015-07
Wiadomości: 25
|
On nie wie czy mnie kocha
Jesteśmy w związku około 1,5 roku, z czego od roku ze sobą mieszkamy. Od czasu do czasu zdarzały się kłótnie ale przeważnie o zupełne błachostki. Jesteśmy swoimi pierwszymi partnerami, mimo że prawie kończymy studia.
Niedawno doszło do takiej właśnie kłótni, wyjaśniliśmy sobie jej przyczyny, każdy z nas przyznał się do swoich błędów, myślałam że wszystko będzie już ok. Po godzinie od tej sytuacji mój chłopak wyznał mi, że nie wie czy to co do mnie czuje to miłość. Mówi, że ciężko mu to określić bo jestem jego pierwszą stałą partnerką i po tym 1,5 roku on ma jeszcze wątpliwości co do tego, czy jestem osobą z którą chciałby spędzić całe życie. Dodał, że nasi znajomi w związkach o podobnym stażu mówią już o zaręczynach, a on nie byłby w stanie tego jeszcze zrobić. Boi się, że przez swoje niezdecydowanie marnuje moje życie, bo jeśli zerwie ze mną za kilka lat, to będzie mi ciężko układać sobie wszystko na nowo i szukać innego partnera...
Jego niepewność wynika też z tego, że jestem jego pierwszą stałą partnerką seksualną i wyznał mi, że czasami zastanawia się jak wyglądałby seks z inną (dopytałam - hipotetyczną) dziewczyną. Powiedział że nigdy w życiu by mnie nie zdradził bo ma do mnie zbyt duży szacunek, ale czasami te myśli pojawiają się w jego głowie i nie może nad tym zapanować.
Boli go, że nie jest w stanie doprowadzić mnie do orgazmu i stąd pojawiają się myśli, że być może nie jesteśmy sobie do końca pisani.
Spytałam, czy w rzeczywistości nie jest tak że mnie nie kocha, ale nie wie jak mi to powiedzieć żeby mnie nie zranić. Poprosiłam żeby powiedział mi wprost zamiast stopniowo przygotowywać mnie do rozstania. Zaprzecza i prosi o czas na przemyślenie. Mówi że popadamy w skrajności, bo czasem mamy siebie absolutnie dość, a czasem jest cudownie. Dlatego nie wie czy tak wygląda miłość.
Ja sama częściowo rozumiem jego dylematy. Sama, głównie przez nasze życie seksualne ale nie tylko, czasami zastanawiam się czy rzeczywiście to jest to. Również zastanawiałam się jak wyglądałby seks z innym partnerem ale nigdy będąc z nim w związku nie myślałam o nikim określonym (on również twierdzi że przyczyną jego wątpliwości nie jest żadna konkretna dziewczyna). Zgaduję że tego typu rozważania są dość normalne i nigdy bym się z nim nimi nie podzieliła, bo nie zrezygnowałabym ze związku tylko dlatego, żeby spróbować seksu z kimś innym.
Sama również nie czuję się gotowa na żadne poważne kroki jak zaręczyny i małżeństwo. Wydawało mnie się że po prostu mamy na to jeszcze dużo czasu, nigdy dotąd nie próbowaliśmy nawet o tym rozmawiać i nie widziałam w tym problemu. Mimo tego wszystkiego myślę że kocham mojego chłopaka. Co prawda nie czuję już tych motylków w brzuchu z początku związku (cóż, nie przeżyliśmy jakiegoś wielkiego wybuchu uczuć na początku ale rzeczywiście był taki moment z motylkami, myślę że obustronny) ale na samą myśl o tym, że może go przy mnie zabraknąć czuję okropny ból w sercu. Tęsknię gdy nie jesteśmy razem, troszczę się o niego i uważam za swojego przyjaciela.
Mój chłopak chciałby żebyśmy porozmawiali też o tym, jak widzielibyśmy naszą ewentualną wspólną przyszłość. Czasami w różnych rozmowach pojawiały się różnice zdań dotyczące religii (mój chłopak marzy o ślubie kościelnym chociaż od jakiegoś czasu nie chodzi do kościoła, ja nie chodzę do kościoła już od kilku lat i nie czuję potrzeby brania ślubu kościelnego, uważam że z mojej strony byłaby to czysta hipokryzja), dzieci (wiem że chciałby je mieć w przyszłości, ja chyba dopiero od niedawna dojrzewam to tej myśli, że mogłabym kiedyś zostać matką),przyszłego miejsca zamieszkania (tutaj akurat jestem dość elastyczna). Myślę że trochę boi się, że nie będziemy w stanie dojść do kompromisu i stąd myśli, że trochę marnujemy swój czas. Póki co do tej rozmowy nie doszło bo ciężko jest mi zastanawiać się nad przyszłością z osobą, która nie jest pewna swoich uczuć.
Powiedzcie mi proszę czy ten stan wynika właśnie z tego, że zakończyła się ta pierwsza faza zauroczenia i powinniśmy pracować nad swoim związkiem, przegadać wszystkie trudne sytuacje i dążyć do kompromisów, nie skreślać jednak naszego życia łóżkowego (cóż, nie chcąc sprawiać mu przykrości nigdy nie mówiłam mu co tak naprawdę czuję, czasami też przejaskrawiam swoje reakcje podczas stosunku żeby się nie przejmował i żeby było mu dobrze... wiem już że to był błąd), czy te wątpliwości de facto oznaczają koniec tego związku i powinnam przestać się łudzić?
Powinnam dążyć do poważnej rozmowy już teraz, czy jednak odłożyć to na jakiś czas/wyjechać na kilka dni żebyśmy mogli to wszystko najpierw przemyśleć?
Proszę o rady.
|