[FONT="Century Gothic"]
No tak, zapychacze są na każdym kierunku, nie mówię, że tylko na filologii. Tylko na filologii są o tyle uciążliwe, że liczba godzin praktycznej nauki jest mała, w porównaniu do tego, ile jest przedmiotów dodatkowych. Zamiast uczyć się praktycznego użycia języka trzeba siedzieć na jakichś podstawach filozofii czy kulturze bizantyjskiej
I właśnie na tym polega zauważalność

Ktoś bierze twoje CV i ciekawi go człowiek, który oprócz języka ojczystego, zna język popularny, ale jeszcze poświęcił się nauce kolejnego języka, nieznanego z perspektywy rekrutera

Zawsze dobrze mieć w firmie kogoś, kto zna kilka języków
A to ile jest zleceń zależy głównie od tego, czy trafisz akurat na niszowe zapotrzebowanie. Oczywiście, wybór języka popularnego jest bezpieczniejszy i istnieje większe prawdopodobieństwo, że coś do roboty w tym kierunku jednak się znajdzie
Transkrypcja jest dla mnie, ale na chwilę, przy elementarnej nauce wymowy - jeśli chodzi o rosyjski.
W angielskim sprawa jest bardziej skomplikowana, ale też używane są tylko podstawy. Nikt raczej nie analizuje słów zanim je wypowie pod kątem zapisu fonetycznego i definicji z tym związanych
U mnie, z gramatyk opisowych fonetyka akurat najmniej przyczyniła się do mojego rozwoju językowego
Ja piszę, czego ja bym się chciała uczyć

Z mojej perspektywy ciekawym byłby zarówno język niemiecki, jak i skandynawskie, bo z żadnego z tych języków nie znam nawet podstaw
Takie jest po prostu moje zdanie
Ja bym nie poszła na filologię rosyjską drugi raz. Poszłabym na język, którego nie znam