Rozmawialiśmy kilka razy, za każdym razem obiecujemy sobie, że będziemy się starać, ale później wracają kłótnie itd. Tak naprawdę nie wiem, co mielibyśmy robić, żeby było tak jak kiedyś.
Myślę, że mój chłopak uważa wprost przeciwnie, że to ja robię wszystko, żeby wyprowadzić go z równowagi. Ja tak nie uważam, po prostu zwracam uwagę jeśli coś mi się nie podoba, on z kolei mówi, że się czepiam i kłótnia gotowa.
Ja się nie wkurzam do czerwoności, szybciej się rozpłaczę niż zacznę krzyczeć, przynajmniej w tej sytuacji.
Długo jesteście zesobą?
Widzę, że miałaś bardzo podobną sytuację, podziwiam Cię, że dajesz sobie radę, obawiam się, że ja sobie nie dam i dlatego stoję w miejscu i ciągle myślę, że jakoś się ułoży.
Dziękuję za wszystkie odpowiedzi. Są zupełnie inne niż rady moich koleżanek, które mówią mi, że jakoś to będzie, że odpoczniemy od siebie, zatęsknimy a ja powinnam dać drugą (kolejną?), bo wszyscy się przecież kłócą. Może mówią tak, bo znają nas jako parę i nie chcą niesnasek w towarzystwie albo lubią każdego z nas. Już sama nie wiem
