Dot.: Najgorszy/najśmieszniejszy "wyczyn" fryzjera na Waszych włosach ;)
Dobra, to ja podam teraz historię hard core. Winna tu była i fryzjerka, polecająca mi zabieg i ja, że się na niego zgodziłam.
Kilka lat temu fryzjerka zaproponowała mi tzw. trwałą półprostującą. Mam z natury (jak wspomniałam) włosy rude, naturalnie kręcone, długie. Niestety, kapryśne. Nieraz budziłam się z fryzurą a'la wkurzony Chopin po koncercie- każdy lok w inną stronę, każdy żyje własnym zyciem. Miałam dość. Więc fryzjerka zaproponowała mi trwałą półprostującą. Efekt: popalone włosy o konsystencji gumy. Żadne odżywki, sera, cuda nie pomogły. Trzeba było włosy skrócić do łopatek, z długości za pas. Tyle wynosiły najgorzse zniszczenia. Potem zmudnie i kosztownie doprowadziłam je do dawnego stanu. Obecnie znów sięgają mi za talię.
Szkoda, że fryzjerka nie wiedziała, że na rudych, kręconych wlosach nie powinno się wykonywac agresywnych zabiegów chemicznych. Uswiadomił mi ten fakt dopiero mój obecny fryzjer, który w salonie trwałej nigdy i nikomu nie wykonuje.
|