Napisane przez xanaaa
Co powiecie o takiej sytuacji: wybrałam się z kolezankami na koncert, moj chlopak poszedł z kolegami, mielismy zgadać się jak dotrzemy na miejsce. Ostatecznie zostawilismy znajomych, bylismy trochę czasu sami i zdecydowalismy, że dołączymy do jego kumpli(moje kolezanki miały wracac niedługo, poza tym gdzies zniknęły w tłumie), bawilismy się świetnie, dopóki koncert się nie skończył. Jego kumple chcieli isc do klubu, ja juz nie mialam na to ochoty, bylo dosc pozno(po 1 w nocy), a on wyleciał z tekstem, czy musi mnie odprowadzic do domu, czy moze mnie odprowadzic tylko na tramwaj i isc z nimi na ta impreze. Dodam, że moje kolezanki juz dawno byly w domu.
Co prawda i tak mnie odprowadził ostatecznie, ale chyba tylko dlatego, ze widział ze ten pomysl raczej mi się nie spodobał. Wracalismy w ciszy. Powiedzcie mi czy ja przesadzam? Uważam, że w ogole taka propozycja nie powinna wyjść z jego ust, miałam wrazenie ze kumple sa ważniejsi ode mnie, to jego odprowadzenie mnie odebrałam, jako cos w stylu "kurde poszedlbym z kumplami na ta impreze, niech ona sobie juz idzie, ale nie wypada zeby wracala sama, jeszcze sie obrazi" - z łaski. Nie wiem, byc moze jestem troche przewrażliwiona, proszę o opinię.
|