Dot.: problem z parowkami i z matka
Moją ulubioną wędliną jest wszystko, co półsurowe i dojrzewające (łososiowa, chorizo, salami, szwarcwaldzka, prosciutto, bla bla blaaa - i takim podobne).
W tym miejscu przyznam,
(tak już bez trollingu), że mimo tego, co przed chwilą napisałam wyżej,
mam słabość do pasztetów (ale tylko krojonych, które konsystencją nie przypominają kauczuku) - no i tych nieszczęsnych PARÓWEK.
Tak, lubię je sobie czasem przekąsić.
I wolę, powiem Wam, zjeść coś, co ma w składzie MOM i białko sojowe (nie zapominajmy też o sandale faraona i późnogierkowskiej kanapie) niż czekoladę Wedla (jej smak zmienił się diametralnie, odkąd była dobra), która składem bardziej przypomina preparat do usuwania powłok malarskich, niż produkt spożywczy.
|