Wizaz.pl - Podgląd pojedynczej wiadomości - Zbyt późno.
Wątek: Zbyt późno.
Podgląd pojedynczej wiadomości
Stary 2015-08-29, 23:44   #194
TenGorszy
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2015-07
Wiadomości: 408
Dot.: Zbyt późno.

Cytat:
Napisane przez aKatia Pokaż wiadomość
Piszesz że w nastoletnim czytałeś książki, byłeś grzecznym chłopcem i nie chodziłeś na imprezy. Ktoś ci kazał tak robić? Przywiązywał do grzejnika? Nie. Sam wybrałeś co wtedy robiłeś.

Więc owszem, miałeś wybór. Mogłeś rzucić książkę i wyjść do klubu. Mogłeś wstać i podejść do dziewczyn, pogadać chociaż o pogodzie, dać się poznać, zrobić jakiś krok. Mogłeś wybrać życie o jakim marzyłeś ale wolałeś nic nie robić.

Teraz piszesz że nie miałeś wyboru. Nie bądź śmieszny.
Zaczynam rozumieć, że generalnie i w większości macie rację. Powiedziałem, dajcie mi teraz trochę czasu, muszę się z tym przegryźć.


Ale coś Ci powiem, co już sygnalizowałem wcześniej i z czego możesz sobie nie zdawać sprawy. Nie miałem wyboru, ponieważ urodziłem się w patologicznej, dysfunkcyjnej rodzinie, która nie przystosowała mnie do życia w społeczeństwie, wśród ludzi. Bardziej, niż myślisz. Chodzi o to, że rzeczy, zachowania, które Tobie i większości ludzi wydają się zupełnie naturalne, zupełnie, dla mnie były całkowicie nieznane, były całkowitą tajemnicą. I tak było od urodzenia aż do dorosłości, ja nie zdawałem sobie z tego sprawy. Nawet nie zastanawiałem się nad tym, bo nie wiedziałem, że można. Że są jakieś opcje. Że na pewne rzeczy się zwraca uwagę.


Nie wiedziałem absolutnie nic o stosunkach damsko męskich. Nic. Nie mogłem wyjść i zagadać do dziewczyny, po pierwsze myślałem, że nie powinienem, a po drugie całkowicie i totalnie nie wiedziałem jak. Nigdy bym nie wpadł, że można pogadać o pogodzie. Czy o czymkolwiek. Nie mogłem zrobić żadnego pierwszego kroku, bo nie wiedziałem jakie są kroki. Nie wiedziałem np., że wyzywanie kogoś i klnięcie, wytykanie błędów itp. to coś złego. Nie, że robiłem tak złośliwie. Ja nie wiedziałem, że w ten sposób można kogoś urazić. Od urodzenia żyłem w domu, w którym robiło się tak codziennie. Naprawdę, uwierz, że jeśli dziecko wychowuje się tylko i wyłącznie wśród ludzi o skrajnie niskiej inteligencji emocjonalnej, to nie ma pojęcia, że może być inaczej. Nie ma żadnego wzorca. A książki, które czytałem, to były głównie podręczniki, poradniki, literatura techniczna, akademicka. Bo tym się zawsze interesowałem i od zawsze wiedziałem, że zostanę inżynierem.


Pamiętam taki pierwszy szok, jaki utkwił mi w głowie, taki obrazek: z małą grupką znajomych, z którymi dojeżdżałem pociągiem do technikum, siedzimy na ławeczce na osiedlu (swoją drogą zdarzało się to bardzo rzadko, nie pamiętam jaka to była okazja), jest wieczór. I widzimy wracającego z pracy mężczyznę, zataczającego się od alkoholu. Koleżanka mówi smutnym tonem: "Rany, jakie to musi być ciężkie dla tej rodziny. Widzę go już takiego nie pierwszy raz". Wiesz, jaka była moja pierwsza reakcja? Byłem zaskoczony. Nie wiedziałem, że inni rodzice nie piją, lub piją rzadko. Nie mogłem sobie tego wyobrazić, bardzo jeszcze długo się nad tym zastanawiałem. Nie wiedziałem, że nie klną przy dzieciach, nie wyzywają ich i nie krytykują za wszystko. Ja przez ponad 20 lat życia każdego dnia słyszałem, że jestem po☠☠☠any, po☠☠☠☠☠☠☠ony. Tak samo rodzice odnosili się do siebie. Kilka razy dziennie, każdego dnia. Siedem lat temu opisałem te wspomnienia na blogu.
Jak pojechałem w wieku 19 lat do akademika kuzynki, to tam mieli prysznice. I ludzie codziennie brali prysznic, nie co 2 czy 3 dni. A ja nawet nie wiedziałem, czy mam się owinąć już ręcznikiem i iść tak z pokoju, czy zabrać ze sobą ubrania do kabiny, czy zostawić. Nigdy nigdzie nie byłem z rodzicami, nie jeździliśmy na żadne wyjazdy, ani mniejsze, ani większe, na żadne wakacje. Jedynie do innej części rodziny pić. A potem, od 95 roku zaczęła się działka na wsi. I tam spędzałem wakacje z rodzicami. Przysięgam z ręką na sercu. Nie było ani jednego dnia, kiedy nie byli pijani. Działy się dantejskie sceny. Ja się tak wychowałem.
Jak pojechałem na studia, to przez pierwsze miesiące nie chodziłem na stołówkę, bo wstydziłem się, że nie wiem jak się je nożem i widelcem. Dopiero podpatrzyłem i się nauczyłem. Jak wszystkiego innego.
Przez te wszystkie lata musiałem nauczyć się życia całkowicie od zera, od nowa. Ile dziesiątek razy w każdym towarzystwie zostawałem uznawany za dziwaka, nawet nie zdając sobie wówczas z tego sprawy, nawet nie ma sensu, żebym opisywał. Dopiero dużo później, czasem po latach zaczynałem rozumieć pewne sceny. Zaczynałem rozumieć dlaczego postąpiłem źle, chamsko, nieładnie i dla ludzi byłem odpychający. A co dopiero mówić o jakiejś relacji seksualnej, rany, lata świetlne.
Więc to nie jest tak, Katia, że miałem wybór. Ja, jak byłem w technikum, 2, 3, 4 klasa, my nie mieliśmy w szkole właściwie żadnych dziewczyn. W klasie zero. Nie miałem pojęcia, że moi koledzy po szkole wychodzą na piwo, do klubu. Pamiętam, że nie rozumiałem wtedy po co się wychodzi na piwo do baru, przecież tam jest drożej, moi rodzice zawsze pili sami w domu. Nie rozumiałem po co iść pić do baru wśród ludzi, skoro można samemu w domu. Nie wiesz jaki przeżyłem szok, jak dowiedziałem się, że moi koledzy wieczorami spotykają się z... DZIEWCZYNAMI. Że mają dziewczyny. Dla mnie to było niewiarygodne. Słyszałem, jak czasem rozmawiają o dziewczynach, ale myślałem, że tak sobie tylko gadają. A oni się z nimi umawiali. Spali z nimi. Przytulali się, całowali! Nie miałem pojęcia jak do tego doszli, jak to się robi. Pamiętam, jak raz umówiliśmy się, że zaraz po szkole pójdziemy na lody, zaprosili mnie też (tylko ten raz, nigdy później już nie). I jak przyszliśmy do tej knajpki, to okazało się, że będzie tam też dziewczyna jednego z tych moich kolegów. Boże... jak ja zesztywniałem, gula w gardle. Nie wiedziałem jak zamówić lody. Nie wiedziałem, że trzeba się zachowywać zwyczajnie po prostu. Byłem przerażony. Myślałem, że muszę być jakiś.. nie wiem jaki. Bardziej męski, czy coś. Wypiąć klatkę, unieść głowę, robić wyniosłe miny i mówić mądre rzeczy. Naprawdę tak myślałem i tak robiłem. Bardzo łatwo sobie wyobrazić jak byłem postrzegany.
Ze mną naprawdę nikt nigdy nie rozmawiał na tematy damsko męskie. Ani jeden raz w życiu moi rodzice nie rozmawiali ze mną na życiowe tematy. Ani jeden raz w życiu. Tylko jakie oceny w szkole i ile pieniędzy wydałem. I żebym posprzątał. Mógłbym napisać jeszcze bardzo wiele, ale po prosty uwierz mi, nie miałem szans być inny.
Dopiero jak wyprowadziłem się z domu, ZACZĄŁEM się uczyć tego, co inni już wiedzieli od dzieciństwa. Uczyć na błędach. Dlatego popełniałem same błędy. Tak żenujące, że dyskwalifikowały mnie natychmiast. To wszystko było tak głębokie, że te pięć lat studiowania i mieszkania w akademiku nie zdążyły wystarczyć. Nie zdążyłem nadrobić. Może dotarłem do etapu nastolatka. A inni byli już daleko w przodzie pod wzaględem kontaktów towarzyskich, obycia. Bardzo daleko. Bo tego uczyli się na bieżąco, dla mnie to było nieosiągalne.
Miałem pewną fajną koleżankę, pomagałem jej w programowaniu, dzięki mnie zdała informatykę na 5. Napisałem jej też list motywacyjny na Ersamusa do Norwegii i dostała się na niego, choć było 20 miejsc, a 600 chętnych. Wiedziała, że jestem prawiczkiem, ale lubiła mnie. Zapraszała mnie parę razy na piwo, byliśmy na spacerze. Nawet sugerowała jakieś podteksty seksualne. Raz powiedziała mi, że po tym jak wyszedłem od niej, gdy byłem tłumaczyć informatykę, jej koleżanki zapytały ją dlaczego nie jesteśmy razem. A ja byłem taki wystraszony, że nie potrafiłem, kompletnie nie potrafiłem pociągnąć tematu. Dopiero po latach przypomniałem sobie, że jak raz wzięła mnie na piwo, siedzieliśmy sam na sam i temat zszedł na coś w okolicę seksu/podrywu. I ja burknąłem coś w stylu, że dla mnie dziewczyny są za trudne, a ona odpowiedziała: "e tam, ja jestem łatwa". A ja nic. Zamilknąłem, pamiętam jak dziś, że nie odpowiedziałem, ani nie zrobiłem nic. Byłem przerażony, nie potrafiłem. A tak o niej marzyłem. Dniami i nocami myślałem. To była najpiękniejsza i najfajniejsza koleżanka z moich studiów. Miałem ich mało, ale ona naprawdę była śliczna. Przez kilka lat o niej marzyłem. Ale nic nie potrafiłem zrobić. Po prostu nie miałem bladego pojęcia jak się to robi. Bladego.


Była też inna historia, którą pamiętam. Gdy w wakacje wyjechałem do pracy w Irlandii. W Dublinie zaczepiły mnie dwie dziewczyny, okazało się, że są Polkami. Zaproponowały mi mieszkanie z nimi. A że szukałem mieszkania, zgodziłem się. Spałem z nimi dwiema w jednym łóżku. Między nimi. Zakładały na mnie swoje nogi. W dzień jedna robiłą mi masaż. Cały czas jakieś podteksty. Potem druga domyśliła się po moim zachowaniu, że jestem prawiczkiem i powiedziała: lubię prawiczków, są tacy fajni, lubię jak się mną tak bawią. A ja nic... nie potrafiłem zrobić nic... Po paru tygodniach, jak siedzieliśmy na kanapie, zdobyłem się na to, żeby nieśmiało pogłaskać ją po łydce. Na więcej nie wystarczyło mi odwagi. W tym czasie zamieszkał z nami jeszcze jeden koleś. Po paru dniach już ją posuwał. A mnie dziewczyny zaczęły wyśmiewać i już tak zostało, w takiej atmosferze skończyła się nasza znajomość. Oczywiście, że nie mam im tego za złe, miały rację. Byłem beznadziejnym przypadkiem. Ale to nie był mój wybór. Nie miałem pojęcia jak się trzeba zachowywać. Zawsze bałem się reakcji, że zachowam się źle, że uznają mnie za bezczelnego chama, napalonego cwaniaka, czy coś... Masturbowałem się tylko pod prysznicem marząc o tych dziewczynach.


Tak to wszystko wyglądało. Taka jest moja historia. Mógłbym opowiadać dużo więcej, ale i tak miałem już nie pisać, a rozpisałem się znów tak. Więc to nie jest tak, że miałem wybór.


@blackalice2012
"A poza tym się zmieniłam (bo sobie uświadomiłam w czym problem) i teraz pewnie byś mnie zakwalifikował do znienawidzonych atrakcyjnych dziewczyn, które nie wiedzieć czemu nie zwracały na Ciebie uwagi przez co nie miałeś w czym wybierać."


Nigdy nie nienawidziłem atrakcyjnych dziewczyn za to, że mnie nie chciały. Nie wiem czemu myślisz, że je winiłem, niby za co? Wina leżała po mojej stronie.
TenGorszy jest offline Zgłoś do moderatora